czwartek, 16 lutego 2012

5.

Położyłam się z powrotem do łóżka. Potrzebowałam jeszcze snu. 
Gdy się obudziłam zaczynało robić się szaro. No ładnie cały dzień przespałam. Ostatni raz tak baluję. Nie mam zamiaru tyle czasu marnować. Chodź z drugiej strony co ja mam tu do roboty?  
Zeszłam do naszego drugiego salonu. Pokój był pusty. Jeszcze pracowali? Niemożliwe. Kątem oka zobaczyłam, że ktoś wszedł do kuchni. Poszłam krokami tej osoby. Artur właśnie otwierał lodówkę. Gdy ją zamkną i zobaczył mnie, podskoczył.
-         Nie słyszałem ciebie. – w jego oczach jednak dalej było widać strach. 
-         Gdzie jest reszta?
-         Uczą się jeździć konno.
Proszę, wystarczy, że ja zmienię się w tą złą i oni już wszystko mogą. Teraz nagle Artur może łamać swoje zasady.
-         A możesz mi powiedzieć dlaczego im wciskasz te bzdury? – zadając mu to pytanie podeszłam do niego.
-         Jakie bzdury? – starał się mówić spokojnie.
-         Że mi tak zostanie.
-         Bo to prawda. 
-         Sam w to nie wierzysz.-  patrzyłam mu prosto w oczy by widzieć każdą zmianę emocji.
-         Dlaczego tak uważasz?
-         Bo byś mnie dawno stąd wyrzucił albo schował gdzieś poza mój zasięg Kaspra. 
-         I tak go wszędzie znajdziesz więc po co to? Przy mnie jest bezpieczniejszy.
Zaśmiałam się.
-         Przy Dargoradzie i tak nie będzie bezpieczny. 
Znowu ten strach, którym mogę się karmić.
-         a i przykro mi z powodu Ani.- teraz ja otworzyłam lodówkę w poszukiwaniu jakiejś przekąski.
-         Powiedział Ci?
-         A czemu by miał tego nie robić?- wyjęłam jogurt pitny. Spojrzałam ponownie w oczy Artura.
-         Bo pokazał siebie ze złej strony.
-         Siebie? A ty co święty? Wepchałeś swój nos tam gdzie nie miałeś. Myślałeś, że to się dobrze skończy. Co ty sobie w ogóle myślałeś? Że wyjdziesz za Anię, a Dargorad będzie wam klaskał i cieszył się waszym szczęściem? 
-         On ją zabił!
-         Tak samo jak ty! I lepiej pilnuj dobrze resztę twoich podopiecznych co nie pójdą w twoje ślady. 
-         Jak byś ty nie wpychała swojego nosa to bym sobie radził. Siedząc w domu i mając tylko siebie zakochaliby się.
-         Jasne i by tak sami siedzieli do starości. Nie bądź naiwny.  
-         Tak by było.
-         Bo na pewno nie pojawiłby się taki Artur. I nie zmienił by ich cudownego życia w koszmar.
-         Dość!! Wyjdź stąd.
-         Przyszłam zjeść. Nigdzie się nie wybieram. Nie rozkazujesz mi już. Zapomniałeś? No tak ty się ciągle zapominasz.
Teraz już nie było strachu tylko ogromna wściekłość i ta bezradność. Nic nie mógł mi zrobić. Mógł tylko sobie pogadać.
-         Nie zapominam, i nigdy nie zapomnę tego co zrobił Dargorad.
-         Właśnie, tylko to potrafisz. Usiąść i dumać. Weź się w garść i zacznij coś robić, a przede wszystkim pomagać Danielowi bo jak na razie on się w tym nie odnajduje. A to jest twoje zadanie! No chyba, że chcesz również i go stracić.- posłałam mu swój uśmiech.
-         Niedoczekanie twoje.- uderzył ręką w futrynę i wyszedł.
Moje mięśnie się napięły, miałam ochotę pobiec za nim i coś mu zrobić. Tylko dlaczego? Tak bardzo pragnęłam poczuć znowu tego potężnego uczucia? Przez to wszystko odechciało mi się jeść. Odłożyłam jogurt i usiadłam na krześle. Jak na razie nie mam zamiaru być miłą dla starego opiekuna. Za dużo daje mi to przyjemności aby z tym skończyć. Jednak poczułam pewną pustkę. Teraz wszyscy będą się ode mnie izolować. Zostałam sama. Co prawda mam nowego opiekuna, ale z nim nie mam zamiaru gadać o wszystkim. Na razie jednak muszę dowiedzieć się więcej o Ani. Jak to właściwie było z ich miłością, czy kochała ona jednego czy dwóch? I dlaczego pozwoliła sobie na zdradę, nie mogła być aż tak głupia, musiała wiedzieć, że i Dargorad o tym wie.
Znowu zaburczało mi w brzuchu. Chyba jednak będę musiała wypić ten jogurt. Podniosłam go i wyszłam z kuchni i tak nikt do mnie nie przyjdzie. Wszyscy się dobrze bawią. Szkoda tylko, że ja tego nie czuje.
Na górnych schodach poczułam jakiś zapach. Prędzej go tu nie było. Zamknęłam oczy i napełniłam zapachem nos. To jest jakiś perfum. Męski. Na pewno to nie jest Dargorad, przecież miał zamiar się wyspać. 
W moim małym salonie ujrzałam chłopaka. Siedział sobie na starej kanapie i patrzył za okno. Na pewno czuł moją obecność. Jego krótkie blond włosy migotały w świetle lampki. Po woli zaczął odwracać głowę w moim kierunku. Pierwsze co zobaczyłam to jego śliczne niebieskie oczy. 
-         hej.- uśmiechnął się.
-         Kim ty jesteś i co tu robisz?
-         Powinnaś odpowiedzieć cześć, albo coś w tym stylu. No ale jak chcesz jestem Dawid. Chciałem ciebie poznać, chce  wiedzieć kim opiekuje się Dargorad. 
-         Znasz go?- chciałam do niego podejść jednak dalej stałam w progu jakbym chciała w razie czego szybko się gdzieś ukryć. Niby jestem teraz potężniejsza ale nie mam pojęcia jaki mam teraz dar i jak go mogę wykorzystywać.
-         Jesteśmy rodziną. Dokładnie mówiąc jestem jego siostrzeńcem. No i musi się mną opiekować bo moi rodzice nie żyją. Do tego jestem samotnikiem więc ma ze mną przechlapane, jest jedyną osobą której mogę zaufać.
Dlaczego mi tego nie powiedział? Czyli jednak nie wszystko mi mówi?
-         Wie, że tu jesteś?
-         Pewnie się domyśla, chociaż śpi.
-         Jak się tu dostałeś? -co prawda miałam otwarte okno ale nie mógł by się nim tu dostać.
-         Przez mój tchórzliwy dar.
-         Tchórzliwy?
Wstał. Jednak nie zbliżył się do mnie, chyba przeczuwała, że mu nie ufam i nie chciał mnie przestraszyć. Ciężko jest mnie przestraszyć jednak dziś za dużo się działo i nie chce ciągle walczyć z czymś, a już na pewno nie z kimś. 
-         Potrafię znikać gdzie chcę do tego mogę być niewidzialnym.
A więc tak tu się dostał. 
-         Dargorad chce się tu wprowadzić. Powinien mnie uprzedzić, że ma jeszcze siostrzenica.
-         Bo on nie wie co ma ze mną zrobić. Nie jest pewny czy też powinienem tu zamieszkać. To zależy tylko od Ciebie. Mogę tu mieszkać?
-         To zależy.
-         Od czego?
-         Nie znam ciebie, nie jesteś moim opiekunem, nie musze Ci ufać.
-         Powiedziałem ci dużo. Po drugie sam ci nie ufam, więc nie oczekuje tego od ciebie.  
Znowu spojrzałam mu w oczy.
-         masz soczewki?- muszę wiedzieć po jakiej jest on stronie.
-         Nie, nie mam. To, że Dargorad mną się opiekuje to nic nie znaczy. Ze względu na moją matkę nie może zrobić ze mnie potwora. 
Tym mnie wkurzył.
-         sądzisz, że ze mnie może zrobić potwora?
-         Teraz już wiem, że nie. Nie znasz mnie. Wkradłem się do ciebie do domu i nic mi nie zrobiłaś. Wygrała ciekawość, a nie złość.  
-         Myślę, że Artur niedługo i mnie stąd wyrzuci.
-         Nie zrobi tego. Jak to się mówi? Nadzieja umiera ostatnia. On ma nadzieje, że jednak się nie zmienisz i będziesz jednak z tym chłopakiem. 
-         Może masz racje.
Podszedł do mnie i się uśmiechnął.
-         ty chcesz aby to była prawda.
Może tak chce, a może nie. Jak każda kobieta na świecie, nie wiem czego chce. 
-         mam coś dla ciebie.- wyjął z kieszeni małe pudełko i mi podał.
-         Co w nim jest?
-         Soczewki.
-         Mówiłam że ich nie chce.
-         Wydaje mi się że szybko zmienisz zdanie.
Teraz się na pewno mylił bo ja już zmieniłam zdanie, ale nie chce od razu mu tego pokazać. 
-         to gdzie mogę spać?
-         W hotelu z Dargoradem.
-         I już próbujesz być nie miła.
Już chciałam coś powiedzieć, ale zniknął. Rozpłynął się w powietrzu. No tak ten jego dar. Pewnie szybko się nie przyzwyczaję do tego. Położyłam pudełko na kanapie, a sama usiadłam na podłogę. Wszyscy są wszystkiego pewni, dlaczego ja tak nie mogę? 
Podskoczyłam jak poparzona, Dawid już siedział naprzeciwko mnie.
-         Musiałem zabrać plecak. Mam tu śpiwór.
-         Nie będziesz tu spał.
-         Dlaczego?
-         To ja mogę o to zapytać. Co ci tak zależy na tym spaniu w tym domu?
-         Jakbyś przez taki szmat czasu mogła gadać tylko ze swoim wujkiem, którego każdy postrzega jako potwora cieszyła byś się na zmianę. Teraz mogę rozmawiać również z tobą. 
Chyba wolałabym aby był on złym. Bo teraz to nie da mi spokoju.
-         To idź tam spać.- pokazałam mu wejście do byłego pokoju dziecinnego- później będziesz go dzielił z Dargoradem.
-         Później wymyśli się coś innego. 
Wstał i poszedł sprawdzić pomieszczenie. Dobrze, że stara się przy mnie normalnie przemieszczać. Bo te jego znikanie rozłościło by mnie jeszcze bardziej. Niestety z tego rodzaju złości nie czuje nic przyjemnego. Otworzyłam sobie jogurt i zaczęłam go pić.
-         a mi dasz coś do picia albo jedzenia?
-         A nie chcesz spać?
-         W przeciwieństwie do wujka to się wyspałem.
-         Kuchnia jest na dole. Idź i coś sobie weź.
Chyba spodziewał się czegoś innego bo dalej mnie obserwował. Trudno nie mam zamiaru być jego gosposią. 
-         Ktoś idzie.- powiedział to i znowu zniknął. Jednak teraz czułam, że dalej tu jest.
-         Tomek o ciebie pytał.- w progu stał Daniel. 
-         Co mu powiedzieliście?
-         Że jesteś chora. 
Zamknęłam oczy. Same komplikacje. Nie wiem czym, kim jestem i jaka chce być. Niszczę wszystko co dotknę. Do tego jeszcze Tomek. To chyba jest ponad moje siły.
Daniel podszedł i usiadł obok mnie. Otworzyłam oczy. Na jego twarzy był widoczny smutek, strach i chyba złość. 
-         o niego pokłóciłaś się z Kasią?
-         Teraz to chyba nie ma znaczenia.- spojrzałam na jego oczy. On był naprawdę smutny. Chyba jako jedyny się mną przejmował.
-         Dla niego chyba nadal ma. Bo pytał czy jutro się zobaczycie.
-         I co mam mu powiedzieć? Nie chce kłamać. Tym bardziej, że na razie się stąd nie wyprowadzę.
-         A ja myślę, że jesteś w stanie udawać obojętność. Albo udaj że kochasz kogoś innego. 
-         Kogo Ciebie?- mimowolnie się uśmiechnęłam.
-         W sumie nie miał bym nic przeciwko, ale Kasia dziś przy nim ze mną flirtowała. Chyba spróbujemy się pogodzić z naszym losem. Bo ja naprawdę nie chce być sam.
-         Ale nie czujesz nic do niej.
-         Na razie nie. Ale jak jesteśmy sobie pisani to w końcu coś poczuję.
Tylko kiedy to będzie? Nie chciałam tego wypowiedzieć na złość bo lubię tego chłopaka, jeżeli stara się być optymistą to po co mam to psuć.
-         Ja mogę udawać twoją miłość.- Dawid znowu się zmaterializował naprzeciwko mnie.
Tylko tym razem przestraszył Daniela, zapomniał go uprzedzić o gościu. Zerwał się ogromy wiatr. Dawid znowu zniknął.
-         zostaw go!- złapałam Daniela za rękę. 
-         Kto to jest?
-         Mój nowy znajomy.- nie chciałam powiedzieć, że on jest od nowego opiekuna, bo tym na pewno bym go nie uspokoiła. 
Dawid stał teraz w progu do mojej sypialni.
-         Dlaczego ty chcesz udawać moją miłość?
-         Bo mnie nie możesz skrzywdzić, jestem jedyną twoją deską ratunku.
-         Przecież Artur i ty mówiłaś, że nie możesz nikogo innego kochać bo zabijesz, aaaa no tak ty go nie kochasz.
-         Daniel tu nie chodzi tylko o to. Wytłumaczę ci to później. 
-         Jestem samotnikiem. Mogę wybrać kogo chcę i nikt przy tym nie zginie. 
Coś mi się wydaje, że nie tylko jest samotnikiem z nazwy, skoro tak bardzo się stara aby i inni go polubili. 
-         Blanka, wiesz dobrze, że Artur się wścieknie, nie będzie tak po prostu patrzył na to jak ranisz Kaspra.
-         Nie dowie się o tym.
-         Przecież to nie możliwe. – widać było, że Daniel się zdenerwował.
-         Kasper nie jest małym dzieckiem, nie pójdzie do niego na skargę. 
W tym momencie usłyszałam skrzypnięcie podłogi. On też już wrócił.
-         Może i masz rację. Idę spać. Jutro muszę pomóc przy stawianiu do końca ścianki i trzeba ją jeszcze pomalować.
-         To ona jest już prawie gotowa? Myślałam że dłużej wam to zejdzie.
-         Z płyt się szybko stawia, do tego jest nas trzech, a ściana nie jest aż tak znowu szeroka. 
Wyszedł i zamknął za sobą drzwi. 
-         Czyli się zgadzasz na „naszą miłość”?
-         A mam inne wyjście?  Tylko to nie będzie łatwe. Bo musimy udawać zakochanych, a jak na razie ledwo się znamy.
-         Damy radę. Ale mam jeden warunek.
-         Jaki?- nie sądziłam, że będzie dawał jakieś warunki tym bardziej, że sam zaproponował siebie.
-         Nigdy się we mnie nie zakochasz.
-         Ten warunek mam zamiar spełnić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz