wtorek, 7 lutego 2012

4.

Otworzyłam oczy. Było mi dziwnie wygodnie. W pokoju panował jeszcze mrok. Głowa jeszcze nie bolała, pewnie dopiero jak wytrzeźwieje to zacznie boleć. Przewróciłam się na plecy. Dopiero teraz do mnie doszło, że leżę na łóżku. Nie pasowało mi to,  nie czułam zapachu farby. Usłyszałam oddech drugiej osoby. Brawo. Nie leżałam sama tylko z Kasprem. Jak ja tu trafiłam? Przecież mówił, że nie mam zaproszenia. Miał mnie tylko do toalety zaprowadzić. Wstałam szybko z łóżka. Zawirowało mi w głowie tak, że musiałam usiąść z powrotem na łóżko. Złapałam moją nogę, poczułam skórę. Zaraz...Ja nie czuję na sobie żadnej koszulki. Jestem naga!! Wyprostowałam się jak struna. Ale jak to możliwe?! Ja z nim? Nie to nie możliwe, po prostu było mi ciepło i się rozebrałam. Po moim ciele przeszła gęsia skórka. W głowie panowała pustka. Nic zero jakichkolwiek informacji.. Przełknęłam ślinę. Teraz muszę liczyć na to, że on też o niczym rano nie będzie pamiętał. Chwiejnym krokiem zaczęłam zbierać rzeczy. Ubrałam się szybko i wyszłam z jego pokoju. 
Usiadłam w salonie na poduszce. W kominku było już ciemno, a ja miałam wielki mętlik w głowie. Jak ja mogłam? Jak on mógł, przecież nawet mnie nie lubi. No tak ale on korzysta z wszystkiego co się rusza. Przykryłam się kocem i położyłam głowę na poduszkę. Mam nadzieję, że jak się obudzę to, to okaże się złym snem. Zwykłym koszmarem o którym się szybko po przebudzeniu zapomina. 
Na ramionach poczułam silny uścisk.
-         Wstawaj w końcu!- To Daniel szarpał mnie za ramiona- Trzeba tu posprzątać i wyrzucić butelki Artur nie musi wiedzieć ile wypiliśmy.
Do mojej głowy wróciły wspomnienia. To był sen. Starałam sobie wmówić.
Zacisnęłam mocniej powieki.
-         Blanka! Co ty jeszcze pijana jesteś czy co? Kasia to chociaż za śniadanie się wzięła.
Otworzyłam oczy. Daniel wyglądał na wypoczętego. Jak on to zrobił? 
-         Co tak na mnie patrzysz? – puścił mnie.
-         Skąd ty masz tyle energii?
-         Byłem rano biegać i wypociłem ten smród. Polecam.
Na samą myśl o bieganiu zrobiło mi się niedobrze. Naciągnęłam koc na głowę.
-         Dzięki za pomoc. Naprawdę.
Daniel układał szklanki na tackę. Zrobiło mi się trochę głupio. On mi pomagał sprzątać ale ja jakoś teraz nie miałam na to siły.
+Mówiłem, że jesteś łatwa. 
-         Matko Blanka co CI? Przecież się nie obrażam.- Daniel znowu trzymał mnie za ramiona.- Twoje oczy są jakieś dziwne, dobrze się czujesz?
Jego słowa padały jakby z daleka. Słyszałam je ale były jakoś dziwne stłumione. Przez chwilę zrobiło mi się strasznie słabo i głupio. To nie był sen. Ale jak on mnie traktuje! Odepchnęłam koc od siebie i wstałam na nogi. Ogarnęła mnie wściekłość. 
-         Blanka?
-         Co?! 
-         Spokojnie. Nie wiem co Ciebie tak bardzo wkurzyło. Ale twoje oczy są jakieś dziwne. 
-         Dziwne czyli jakie?
-         Ciemno niebieskie. Zrobiły się strasznie ciemne.
Ciemne? Chciał zająć mi czymś głowę czy co? Ale on nic nie wie...
Ruszyłam do lustra w łazience. Spojrzałam w lustro. Moje oczy rzeczywiście były ciemne. Nigdy prędzej nie miały takiego koloru. Co z nimi się dzieje? 
Starałam się uspokoić. Jednak to nic nie dawało moje oczy nie zmieniły koloru. Nie chciały pojaśnieć. Jak ja się na dole pokażę w takich oczach! One były przerażające.  
-         Daniel?!
Szybko się zjawił.
-         tak?
-         Wczoraj też tak miałam?
W jego oczach zobaczyłam strach albo smutek nie potrafiłam tego sprecyzować.
-         Nie, zauważyłbym. To na pewno nie od alkoholu.
-         Skąd wiesz?
-         A moje oczy zmieniły barwę?
-         Nie.
-         No właśnie. 
Teraz to ja zaczynałam się bać. Przecież powinnam nad sobą panować, a jak widać słabo mi to idzie.
-         Już sprzątacie?- Odezwał się Kasper z salonu.
-         O kurde.- Daniel się wycofał do pokoju.
-         Co? – przez chwilę wydawało mi się, że to przede mną się cofnął, ale przecież to nie możliwe.
Odwróciłam się, ale za mną nic nie stało. 
-         Twoje oczy. – powiedział to tym razem ciszej.
Spojrzałam w lustro. Teraz nie były ciemno niebieskie tylko robiły się czarne. Normalnie to bym się rozpłakała albo zaczęłyby mi się ręce trząść. Ale nie teraz. Niby byłam przerażona, ale tylko w głębi.
-         Daniel jesteś na górze czy mi się wydaje?- znowu odezwał się Kasper.
-         Idź do niego bo jeszcze tu przyjdzie.-rozkazałam.
Spojrzałam w lustro. Moje oczy pochłonęła już całkowicie czerń. Przez chwilę wydawało mi się, że błysnęła w nich czerwień. Chyba zaczynam wariować. Znowu.
Schyliłam się do kranu i napiłam się wody. Ochlapałam twarz wodą. Niestety nie przyniosła mi ukojenia. Sięgnęłam po szczoteczkę do zębów. Wycisnęłam pastę na szczoteczkę i się wyprostowałam.
Szczoteczka wypadła mi z rąk. Słyszałam krzyk. Dopiero po chwili doszło do mnie, że ten krzyk wydobył się z mojego gardła. Szybko złapałam za klamkę i przekręciłam klucz w drzwiach. Sekundę później ktoś szarpał za klamkę.
-         Blanka co Ci?!- był to Daniel.
-         Nic. Skaleczyłam się. 
-         Nie żartuj sobie z takiego powodu tak się nie wrzeszczy.
-         Zostaw mnie proszę. 
Podeszłam do lustra jeszcze raz. Zamknęłam oczy. Chyba nie byłam przygotowana na ten widok jeszcze raz. 
Po woli powieki unosiłam do góry. Jedna moja część chciała to zobaczyć jednak druga nie. 
Moje oczy już nie były zupełnie czarne. Od źrenic ciągnęły się jakby czerwone nitki. Wyglądało to strasznie. 
+ Chcesz popełnić samobójstwo czy co?
W każdej komórce ciała poczułam ogromną falę złości. Nie wiem dlaczego ale wydało mi się to strasznie przyjemne. Jakbym czerpała z tego jakaś siłę. 
Samobójstwo. Chciałby aby tak się stało. Stał by się wolny. Nie był by ode mnie zależny. Przez moje ciało przepłynęła gorąca fala z której jednak również czerpałam przyjemność. Zaczynam chyba wariować.
-         Blanka otwieraj drzwi!- Artur był wściekły.
Przecież nic mu nie zrobiłam. Co przez tą chwilę nagadał mu Daniel?
-         Myję się teraz.- Nie musi mnie widzieć teraz w takim stanie.
-         Mój....stary przyjaciel chce ciebie poznać.- w głosie usłyszałam zawahanie.
-         To jak Blanka otworzysz? – To zapewne powiedział ten przyjaciel. Jego głos był twardy. Wydawało mi się, że nie znosił sprzeciwu. 
Przekręciłam klucz. Drzwi od razu się otworzyły na całą szerokość.
Artur wyglądał na zasmuconego. Za to jego przyjaciel się do mnie uśmiechał.
-         Jestem Dargorad.- podał mi swoją dłoń. Jego oczy były dziwnie normalne. 
Nie podałam mu swojej ręki. Cofnął swoją.
-         To soczewki. Lubię wyglądać normalnie- miał ubrane czarne dżinsy i biały podkoszulek. Włosy sięgają mu do ramion. – Jestem twoim opiekunem.
Moje oczy się rozszerzyły. Opiekunem?
-         Artur jest moim opiekunem.- spojrzałam na Artura. Jego wzrok padał na podłogę. 
-         Jak widać nie radzi sobie z tobą. Jak by ci to powiedzieć. Mogę pozwolić sobie na to by być twoim opiekunem bo jestem wyższym stopniem od Artura. 
Wyższym? Stopniem?
-         Nie wiedziałam, że tak można.
-         Krótko żyjesz to dlatego. Pewnie patrząc na mnie sądzisz, że sam za długo nie żyje. Może rzeczywiście nie za długo bo tylko 70 lat ale to zawsze coś.
-         70?- wyglądał góra na 35.
-         Dzięki temu, że nie pełniłem funkcji opiekuna to się nie starzałem. Teraz niestety to się zmieni. Ale ile można być młodym. Na razie pomieszkamy sobie z Arturem. Później gdzie indziej zamieszkamy. 
-         Dlaczego?
-         Bo musisz unikać Kaspra, a tu to będzie trudne. 
To, że jest chłopakiem jeszcze nic nie oznacza.
-         Czemu miałabym go unikać, nie boję się go!
-         Właśnie dlatego musisz go unikać. Nie chcemy z Arturem abyś zrobiła mu krzywdę. Na razie proszę ciebie abyś się nie ruszała stąd. Ja idę coś zjeść i muszę jeszcze porozmawiać z Arturem. 
Ja chce się wreszcie obudzić! Co to wszystko ma znaczyć!
+ coś ty do cholery zrobiła? Zagłuszasz wszystko nic nie mogę poczuć nawet nie wiem czy trafiają do ciebie moje myśli. 
Najpierw nazywa mnie łatwą, a teraz chciał podsłuchać rozmowę. Bezczelny.
+ Blanka po co był tu Dargorad? Nie ma chyba zamiaru tu zostać co? 
Dziwne ja poczułam uczucia Kaspra on zaczynał się bać. Czułam jak siedzi na parapecie w salonie. On też musiał wyczuwać moje myśli.
+ Co ciebie to obchodzi!
+ On jest wrogiem Artura. Zawsze stawiali przeciwko sobie. To, że on tu się pojawił nie wróży nic dobrego.
+ to możesz zacząć sobie gratulować bo przez ciebie on tu jest. 
Tak naprawdę nie wiedziałam czy przez niego ale chciałam by się w końcu zamknął. Musi w końcu przemyśleć swoje zachowanie. Nie jest już panem tego domu. 
Dokończyłam ranną toaletę i usiadłam na łóżku. Obserwowałam przez okno drzewa. Było bezwietrznie. Zieleń powinna uspokajać, a i tak nie potrafiła zagłuszyć myśli. Nie chce aby moje oczy zostały takie jakie są. Nie mam zamiaru nosić jakiś szkieł kontaktowych żeby tylko wyjść na ulicę do ludzi.
-         Ta ruda nawet dobrze gotuje- Dargorad klepał się po brzuchu. – uśmiechnij się nie bądź taka nadąsana. 
-         Nie chce tak wyglądać.
Dargorad oparł się o parapet. Skrzyżował ręce i obserwował mnie.
-         Kupię ci soczewki jak chcesz.
-         Nie chce soczewek. Co się ze mną dzieje?
-         Poszerzyłaś swoją moc jak widać nawet nie masz o tym pojęcia i za pewne nie wiesz jak to zrobiłaś.
-         Nic nie poszerzałam byłam strasznie wkurzona ale starałam to schować w sobie aby nie zmienić pogody.
-         To ci nie poszło. Nie schowałaś tego w sobie. Kiedy byłaś wkurzona?
-         Dziś rano. 
Zaczął się śmiać. Nie wiem czym go tak rozśmieszyłam. Nie powiedziałam przecież nic śmiesznego.
-         Arturowi takie bajki możesz wciskać ale nie mi. Myślisz, że jak by to nastąpiło dopiero rano to zdążyłbym tu już być?
Następny człowiek co mnie śledzi. Po prostu pięknie.
-         W nocy raczej nie byłam zła no może przez chwilę ale to na siebie.
-         Piłaś coś wczoraj? – dalej się do mnie uśmiechał.
-         Trochę.
-         Czyli dużo ci nie potrzeba żeby nie wiedzieć co się w nocy robiło?
-         Pamiętam.
-         No to słucham. Piłaś i co było dalej?
-         Poszłam do ubikacji i spać.
-         Ale nie sama co? – Teraz Dargorad zaczął krążyć po pokoju.- Mi nie musisz kłamać nie mam zamiaru trzymać ciebie na jakiejś smyczy. Za bardzo próbujesz się zerwać. Przespałaś się z Kasprem. Nie wiem czemu ale Artur się tym dość zmartwił.
Nie wiem co powiedzieć. Słowa utykają mi w gardle.
-         Dobra mogę ja mówić. Jeżeli naprawdę nic nie pamiętasz to ja muszę ci powiedzieć. Podczas stosunku musiał cię wkurzyć. Przez to, że jesteście połączeni możecie wzbogacić swoje dary. W twoim przypadku padło na  radzenie sobie z przeciwnym darem jakim jest ogień. W tej chwili potrafisz go wywołać. Twoje oczy najprawdopodobniej wrócą do normalnego koloru. Nowego daru jednak się nie pozbędziesz. Jak na razie takie uczucia jak gniew będą dawać ci przyjemność. 
-         Dalej jestem połączona z Kasprem?
-         Tego nie da się przerwać. 
-         To dlaczego on nie potrafi wejść w moje myśli?
-         Przez kopie jego daru zablokowałaś go. Teraz to będziesz potrafić. Możesz robić to kiedy chcesz. Również możesz to przerywać. 
-         Czyli potrafię robić to co on?
-         No nie do końca ale w pewnym zakresie tak.- z powrotem oparł się o parapet.
-         A dlaczego ty masz soczewki? 
-         Moje oczy są jasne. Mam dar dość elektryczny. Powiedzmy, że lubię prąd. Nie ma przede mną żadnej bariery. Z wszystkiego potrafię stworzyć przewodniki.
Czyli on przeszedł przez coś podobnego jak ja? Posiada dwa dary. Teraz wiem czemu wszyscy tak się go boją. Jego dar jest strasznie potężny.
-         Czy jesteś z tą kobietą?
Znowu zaczął się śmiać. 
-         Po co mi ona? Zdradziła mnie. Ty nie wiedziałaś, że możesz skopiować dar. Ja wiedziałem. Potrzebowałem tego. Dzięki temu ją zablokowałem.
-         Ona nie chce się z tobą skontaktować? 
-         Już nie.- Spojrzał w okno. Jego oczy błyszczały, a uśmiech mnie zaczynał przerażać.
-         Co się stało?
-         Nie żyje. Nie ja zabiłem chodź ja wskazałem osobę. Ja wybrałem, nie chciałem się zmieniać z powrotem. Gniew daje mi zbyt wielką przyjemność.
Spuściłam wzrok z Dargorada. Jak on potrafił kogoś zabić. Serce zaczęło mi bić.
-         Ale nie mogła przecież ciebie zdradzić z miłości. 
-         Ona miała dość skomplikowany dar potrafiła fałszować rzeczywistość. 
-         No ale tego kogoś musiała zabić.
-         Widzę, że mało wiesz. Zabić by mogła zwykłego człowieka albo np. Daniela. Ale są też samotnicy tacy jak Artur. Mu nic się nie stanie i nikomu nie wyrządzi krzywdy.
-         Samotnicy? 
-         Rodzimy się jak zwykli ludzie. Więc tak samo można dokonać aborcji, zdarzają się wypadki, rodzimy się martwi. Nasza tak jakby druga połówka od razu umiera. Czyli niektórzy od urodzenia są samotnikami. 
-         Czyli twoja partnerka zdradziła ciebie z samotnikiem?
-         Ania zdradziła mnie dokładnie z Arturem.
Moje usta aż się otworzyły. Znowu moje słowa stanęły w gardle. 
-         Żebyś już wszystko wiedziała. Artur wie o tym, że maczałem ręce przy śmierci Ani ale nie ma dowodów. 
-         Ale mu nic nie zrobiłeś?
-         W sumie to nie. Podpaliłem tylko samochód, spaliłem jeden z jego domów. Straszyłem Kaspra jak był mały. Ale najbardziej go dotknęła śmierć Ani. Po co mi jego śmierć jak mogę widzieć jego cierpienie.
Miałam ochotę zakryć sobie uszy. Jak ja mogę rozmawiać z tak okropnym człowiekiem! Takich powinno się zamykać. Powinnam wstać i wyjść albo go stąd wyprosić. Tylko nie mogłam to on mi może rozkazywać do tego on tyle wie i tyle mi mówi. 
-         Chyba się trochę zamyśliłaś. Ale nie bój się tobie nic nie grozi. Jesteś moją podopieczną moim obowiązkiem jest ciebie uczyć i chronić. 
-         To mnie uspokoiłeś. – podniosłam się z łóżka. 
Moim opiekunem jest potwór. Super.
-         Chyba czas na mnie jestem trochę zmęczony podróżą. Dzisiaj przenocuję w hotelu ale jutro już kupię łóżko i zajmę pokój obok twojego. 
-         Myślałam, że wybierzesz jakiś bliżej Artura.
-         Czasami mam zbyt twardy sen. Po co się narażać. A ty rób przez ten czas co chcesz.
-         Miałam unikać Kaspra.
-         Po co chcesz odbierać sobie tą przyjemność. Miłej zabawy. – i wyszedł
Podeszłam do ściany i oparłam o nią głowę. Dargorad wydawał się potworem jednak dawał mi wybór. Nie muszę strać się nim. Nie każe mi przecież zabić Kaspra. Nie kupi mi na siłę soczewek. Dlaczego to życie musi się tak komplikować. Mój brzuch wydał dziwny dźwięk. W takim momencie jestem głodna? Na samą tą myśl zaczęłam się śmiać. Jedno dobre, że żołądek mnie nie bolał przez te przeżycia chyba wcześniej wytrzeźwiałam.
W kuchni było pusto. Całe szczęście nie będę się na mnie dziwnie patrzyć.
Wyjęłam chleb i posmarowałam go dżemem. Krzesło postawiłam sobie do okna i obserwowałam małe chmury które płynęły po niebie.  
-         co oglądasz?- Ruda weszła do kuchni i myła chyba jakieś naczynia. Tak mi się przynajmniej wydawało. Nie miałam zamiaru się odwrócić.
-         Chmury.
-         Aż tak ci się nudzi?
-         Co robi reszta? 
-         Stawiają ściankę w przedpokoju. Masz zamiar mówić do szyby cały czas?
Odwróciłam się w stronę Kasi. Trzymała jakąś szklankę w ręce. Gdy nasze oczy się spotkały. Szklanka Rudej wymknęła się i upadła na podłogę. 
-         Kiedyś mi to przejdzie. 
-         Artur mówił nam, że ci tak zostanie. 
-         Skąd on może wiedzieć co ja wybiorę?
-         No on ciebie do tego zmusi.
-         Artur tylko potrafi zmuszać. A on ma imię.
Wstałam z krzesła. Nie mam zamiaru słuchać tych bzdur. Nagle poczułam naglą chęć zobaczenia się z chłopakami. Jestem ciekawa jak na mnie zareaguje Kasper.
Weszłam do pomieszczenia jakby nic się nie stało.
-         jak idzie praca?- wyglądało to dość marnie. Może za rok ukończą pracę.
Chłopacy na chwilę zamarli. Kasper zrobił duże oczy. 
-         Kasper co ci się stało?- posłałam mu swój uśmiech.
-         Wyglądasz okropnie. Kup sobie soczewki no chyba, że chcesz zostać nową czarownicą.
-         No to zostanę. Uwielbiam oglądać strach w oczach innych.
Artur na te słowa odwrócił się. Jego mina musiała wyrażać żal, a mi się podobało to jak szybko wierzyli w moją zmianę. Zmieniły mi się tylko oczy. Nie miałam żadnego prania mózgu. 
-         Jestem ciekaw czy się dzisiaj wyspałaś?- Kasper chciał udać, że go nie obchodzi jak się zachowuje.
-         Dobrze. I dziękuje ci, że teraz jestem silniejsza. Szkoda tylko, że jesteś tak kiepski w łóżku. No bo jak był byś dobry to bym zapamiętała nie? 
Przez chwilę poczułam wściekłość Kaspra i jednocześnie zrobiło mi się przyjemnie. 
-         Raczej szkoda, że masz tak kiepską głowę. Alkohol na ciebie szybko działa ale jak widać ludzie też.
-         Chodzi ci o Dargorada? Nie bój się na razie nie mam zamiaru ciebie zabić. 
Jego mina nie wyraziła żadnej zmiany. Jednak strach do mnie doszedł. Poczułam znowu się lepiej. Kocham ten stan.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz