sobota, 5 maja 2012

11.


Wysiadłam z pociągu w mieście nic się nie zmieniło. Ludzie tak samo za czymś gonili. Przeszłam na drugą stronę na przystanek autobusowy. Kolejny autobus mam za 10 min. Postawiłam moją torbę i spojrzałam na nią krytycznym wzrokiem. Nie mam pojęcia jak sobie poradzę aby z nią dojść do domu. Dom. Dość dziwnie to brzmi jednak tak zaczęłam go postrzegać. To tam przeżyłam najwięcej w tak krótkim czasie. Rodzice nie byli zadowoleni z mojej decyzji. Powiedziałam im gdzie się przeprowadzam do tego tym razem mam ze sobą telefon komórkowy mogą do mnie zadzwonić w każdej chwili. Podeszłam do kiosku i kupiłam gazetę. Będę musiała sprawdzić oferty pracy. Teraz będę musiała poszukać jakieś zajęcie dla siebie. Podjechał autobus.
-         Poproszę bilet do Lisic. 
-         5,20
Usiadłam z tyłu autobusu aby ludzie nie musieli się przeciskać przez moją torbę już i tak w wąskim przejściu. Gdy tylko ruszyliśmy, roześmiałam się. Długo nie jeździłam autobusem i zapomniałam że mogą one aż tak hałasować. Teraz raczej jeżdżą już nowsze ale jak widać można trafić na te stare. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam faceta który zwrócił moją wagę. Wydał mi się dziwnie znajomy. Nie potrafiłam sobie przypomnieć skąd go mogłabym znać. Może pracował w jakimś sklepie albo w barze w którym byłam tu w lecie. Spojrzałam w niebo, zaczęły zbierać się ciemne chmury. Mam nadzieje, że zdążę przejść chociaż pół drogi. Włożyłam słuchawki do uszu i odprężyłam się na siedzeniu. 
Autobus zwolnił i stanął. Szybko zwinęłam telefon z słuchawkami do kieszeni i wstałam. Zanim przedarłam się z torbą przez autobus to trochę potrwało. Bus nie wjeżdżał w las zatrzymywał się przy głównej drodze czyli ładny kawałek drogi przed mną. Jestem zbyt dumna by poprosić kogoś o pomoc. Przewiesiłam torbę przez ramię.
-         Dam radę. Jestem silna.
I w tym momencie rozpadał się deszcz. Zaciągnęłam kaptur na głowę i znowu zaczęłam się śmiać. Woda była moim żywiołem jednak nie lubiłam jak padał deszcz. Droga była okropna wszędzie błoto i wielkie kałuże. Jak ja nie cierpię jesieni. Nie myślałam, że ta droga może być taka długa. Przede mną nie było widać nigdzie aby las się przerzedzał. Za sobą usłyszałam plusk wody. Obejrzałam się. No nie jeszcze jego mi tu brakowało. Było widać po minie Tomka, że też nie był zadowolony ze spotkania. Siedział na pięknym czarnym koniu. Nie powiem to zrobiło na mnie wrażenie wcześniej go nie widziałam. Szkoda, że się na nich kompletnie nie znałam.
-         Hej, nie sądziłem, że wrócisz.
-         Hej.
Nie mam zamiaru tłumaczyć mu czemu wróciłam bo sama nie wiem. Do tego dalej siedział w siodle i jak „pan” patrzył z góry. Ruszyłam dalej nie mam zamiaru marnować czasu.
-         Nie w humorze?
-         A od kiedy ty chcesz ze mną rozmawiać?- nie obejrzałam się do niego
Usłyszałam tylko jak zeskoczył z konia. 
-         Po tamtym wydarzeniu mi przeszło. 
Stanęłam. Obejrzałam się na niego. Jak on mógł tak urosnąć przez tak krótki czas? Czy to ja zmalałam? Zamknęłam oczy. Nie mogę sobie pozwolić aby tamto uczucie wróciło. Wzięłam wdech i je otworzyłam.
-         aż tak cie denerwuje mój widok?- spytał.
-         Nie, nie denerwuje mnie, tylko bądź tak łaskawy i nie przypominaj mi tego.
-         Niedługo święto zmarłych więc ciężko będzie ci nie myśleć.
-         Nie potrzebuje przypomnień. Cześć. 
I ruszyłam. Deszcz jakby obrócił się znowu przeciwko mnie i zaczął jeszcze mocniej padać.
-         To może jednak ci pomóc? – zrównał się ze mną.
Już chciałam odpowiedzieć, że nie ale deszcz stawał się coraz bardziej uporczywy.
-         Niby jak? 
-         Daj mi tą torbę.- wyciągnął rękę w moją stronę.
Posłusznie ją zdjęłam i mu ją podałam. Zawiesił ją sobie.
-         A teraz wsiadaj. – ręką wskazał konia.
On sobie chyba żartuje. 
-         Koń ciebie przeraża?- zaśmiał się. – podsadzę cię podejdź.
Wsadziłam stopę w strzemię i odbiłam się od ziemi. Koń zrobił się niespokojny czuł, że ma na sobie kogoś innego. Do tego ja nie wiedziałam jak mam się zachować. Zanim się skapnęłam Tomek siedział za mną.
-         Posuń się trochę do przodu.
Zrobiłam to co kazał. W tym samym momencie szturchnął konia stopami i on ruszył. 
-         Jak on się nazywa?
-         Baltazar.
-         Ładnie.
-         Też mi się podoba. Mamy go od dwóch miesięcy. Jest naprawdę posłusznym koniem. 
Droga na koniu przebiegała znacznie szybciej niż pieszo. Gdy docieraliśmy do domu Tomka, zaczynała mi ta jazda się naprawdę podobać. Nie przeszkadzała mi nawet ta cisza.
Dojechaliśmy do jego wjazdu na podwórze.
-         Dzięki, że mnie podwieźliście.
-         Chciałem cię podwieźć pod dom. 
-         Dalej sobie poradzę deszcz za chwilę pewnie przestanie padać. 
-         Bywasz uparta, ale ja też jestem uparty.
Minął swój dom i jechaliśmy dalej. Fajnie się jechało tylko się nie zręcznie czułam, czując jego nogi. Nie mogłam się na tyle przesunąć aby nasze nogi się nie stykały. Przez całą jazdę do domu myślałam tylko o tym.
Stanęliśmy na podwórzu. Tomek pomógł zejść mi z Baltazara bo okazało się to dla mnie gorsze niż wdrapanie się na niego. Omiotłam wzrokiem podwórko. Nie sądziłam, że może być tu aż tak czysto. Samochód stał w szopie. Dom też prezentował się lepiej. Niektóre okna były wymienione na plastikowe. 
Z domu wybiegła Kasia, była cała rozpromieniona. Za nią wyszedł Daniel.
-         Nareszcie!- przytuliła mnie do siebie. 
Daniel również mnie objął. 
-         Nie ładnie tak zwlekać z przyjazdem. 
Z Tomkiem podali sobie ręce. Pewnie przez ten czas co mnie nie było często się widywali. 
-         To jeszcze raz dzięki. 
-         Nie ma za co.- torbę podał Danielowi.
Daniel udał, że jest ona strasznie ciężka. Uśmiechnęłam się.
-         Osłabłeś chyba. Kiedyś byłeś silniejszy. 
Też się uśmiechnął. 
-         Ciągle jestem silny. Tomek wejdziesz do nas?
-         Nie. Wracam do domu. To, to jutra.  
W progu stanął Artur. Jednym słowem ciężki orzech do zgryzienia. Podeszłam do niego i podałam mu rękę. Przyjął mnie do domu więc nie miałam innego wyboru. Uścisnął mi mocno rękę. Jednak nie uśmiechnął się.
-         Chodź do gabinetu. 
Obejrzałam się tylko na rudą jednak ona się cały czas uśmiechała. W gabinecie nic się nie zmieniło. Zamknęłam za sobą drzwi. 
-         Dziękuje, że pozwoliłeś mi wrócić.
Artur oparł się o swoje biurko. I milczał.
Spuściłam głowę, pewnie oczekiwał również przeprosin za to, że nie wiedział nic o planach ucieczki Kaspra.
-         Przepraszam, że nic ci nie powiedzieliśmy.- czułam złość sama na siebie, że muszę się przed nim płaszczyć.
-         Właśnie tego oczekiwałem, a teraz mam jeszcze pytanie.- skrzyżował swoje ręce i spojrzał na mnie surowo.- Przyjedzie tu Dargorad?
-         Nie. Nie utrzymuje z nim żadnych kontaktów.
-         To dobrze. Jednak ciągle nie wiem czy przyjmując ciebie tu to jest dobry pomysł.
-         Dlaczego?- aż tak mnie nie lubi? Co on ode mnie jeszcze oczekuje.
-         Dargorad ostatnio sporo nabroił z tego co słyszę. Nie chce abyś ściągnęła na nas jakiś kłopotów. 
-         Zabił Mateusza?
-         Żeby tylko. 
Spojrzałam na niego. 
-         Nie wiem, gdzie on jest w tej chwili to wiesz tylko ty. Jednak nie możesz się tym chwalić. Tym bardziej, że mogą tu przybywać różni goście.  
-         Różni? Co się dzieje?
-         Nie ważne. Idź się rozpakować.
-         Nie ważne? Znowu zaczynasz? Odpowiedz mi na moje pytanie.
-         Nie wciągam w to nawet Kaspra więc i nie zamierzam ciebie. 
Podeszłam bliżej niego.
-         Grozi mi jakieś niebezpieczeństwo i nie chcesz mi nic powiedzieć? 
-         To nie jest moja sprawa tylko Dargorada.
Uśmiechnęłam się.
-         Przecież wiesz, że to nie prawda. Jakbym cie nie obchodziła nie pozwoliłbyś mi tu wrócić. Przeczuwałeś, że nie rozmawiam z Dargoradem. Wolisz mnie mieć na oku aby nie martwić się o Kaspra. Więc odpowiedz mi w końcu co się tu dzieje. 
W tym momencie do pokoju wszedł Kasper. 
-         Koniec rozmowy idź się rozpakować.- Artur się wyprostował.  
Chłopak spojrzał na mnie i na Artura.
-         Co się tu dzieje? -spytał.
-         Właśnie próbuję się dowiedzieć. Kogo zabił Dargorad?
Było widać jak Artur zaczyna się wściekać. Nie potrafił nad sobą panować.
-         Zaczyna eliminować swoich wrogów. Chociaż tak naprawdę każdego kto stanie mu na drodze. 
-         Wiesz co on może kombinować? 
-         Patrząc na jego posunięcia. Chce zyskać władze.
-         Władzę? 
-         Co ciebie dziwi. Wszędzie musi być ktoś co będzie kierował.
Spojrzałam na Kaspra. Było widać, że jest tak samo w szoku jak ja. Myślałam, że po zabójstwie Dawida się uspokoi, a on zareagował tak jakby się w końcu uwolnił i mógł robić to co chce.
-         Po co ma tu ktoś przyjechać? – spytałam.
-         Szukają jego podopiecznego. 
-         Co oni myślą, że im pomogę i powiem gdzie jest Dargorad?
-         Myślę, że lepiej będzie jak będziesz mówić, że to ja jestem twoim opiekunem. 
-         Oni nie wiedzą, że to ja jestem podopieczną?
-         Nie. Przyjadą tu bo pamiętają jak Dargorad postąpił. Jeżeli nie będziesz się wychylać nie będą niczego podejrzewać. 
-         To ja już niczego nie rozumiem. Nie będziesz mnie zmuszał abym powiedziała gdzie jest Dargorad? Nie zależy ci na tym aby się zemścić?
Artur się wyprostował.
-         Raz wszedłem mu w drogę i źle się to skończyło. Teraz ma po swojej stronie Oskara. Razem są naprawdę silni. Nie mam zamiaru się wychylać, albo pchać się na listę Dargorada, a przy tym wpisać moich podopiecznych . 
Minął mnie i wyszedł. On się poddał. Nie chce o nic walczyć. Przez tą rozmowę zrobił mi się mentlik w głowie. Jako podopieczna nie mogłam się wychylać przeciw Dargoradowi, ale też nie mam zamiaru udawać, że niczego nie widzę. 
-         Czy mi się wydaje czy ty coś kombinujesz?- spytał Kasper.
-         Muszę pomyśleć.
I wyszłam.
Kasper dogonił mnie na schodach. 
-         Co chcesz zrobić?
-         Nie mogę siedzieć z założonymi rękami. 
-         Przecież ci nic nie grozi.
-         A skąd to wiesz?- spojrzałam mu w oczy. 
-         On nie może ciebie zabić.
-         Na razie nie może. Ani ty ani ja nie wiemy ile to potrwa. Nie mam zamiaru się poddać i żyć w ciągłym strachu.
-         Sama sobie nie poradzisz.
-         Ty też mi nie pomożesz bo Oskar rozróżni nasze myśli w tym chaosie. Zna nasze głosy. 
-         Chyba nie chcesz wplątać w to rudą i Daniela?
-         Od kiedy się martwisz o innych? Sami zadecydują. 
-         Artur się wścieknie. 
-         Przestań gadać jak baba, gdzie się podział ten Kasper którego znałam?
-         Przepadł.
-         To niech się odnajdzie dla swojego dobra.
-         W takim razie jaki będę miał z tego interes?
-         Zadbasz jak zwykle o swój tyłek.
-         Też mi coś. Najpierw mam się narażać, a potem mam mieć spokój?
Nie przychodziło mi w tej chwili nic do głowy. Najpierw muszę pomyśleć o tym jak zabić Dargorada. Chociaż naszym pierwszym celem musi być Oskar bez niego Dargorad będzie zachowywał się jak niewidomy. Będzie trzeba pomyśleć nad jakąś pułapką. 




Żałuje, że się we mnie to wszystko wypaliło i nie jestem w stanie tego jakoś dokończyć. Ostatnie działy nie są najlepsze za co przepraszam. Może kiedyś do tego powrócę i napiszę tom 2. Kto wie. W tej chwili w mojej głowie narodził się nowy pomysł. Zaczęłam go pisać ale nie jestem pewna czy go udostępnię.

czwartek, 12 kwietnia 2012

10.


Przez całą noc miałam koszmary. Nie byłam pewna co by na to powiedział Dawid. Może by z tego zrezygnował. Do tego czym się kieruje Mateusz? Przez chwilę poczułam żal do tych kobiet, ale nie byłam pewna czy chce aby on zginął. Tej decyzji nie potrafię podjąć. Usiadłam na łóżku. Kasper patrzył przez okno, było widać jak też się zastanawia. 
-         Co chcesz zrobić? – nie spojrzał na mnie.
-         To co obiecałam.
-         A później?
-         Nie wiem. Nie mam pojęcia co nam los przyniesie.
-         Wiesz, że to wszystko zależy od ciebie?- odwrócił się do mnie.- Artur przyjmie mnie z powrotem do siebie w końcu traktuje mnie jak syna, a ty Dargorada nie możesz być pewna.
Spojrzałam mu w oczy.
-         Nikomu nie ufam. Jedyne czego jestem pewna to tego co zamierzam zrobić i tego, że na razie Dargorad jest moim opiekunem. 
-         A co zrobisz jak przestanie nim być?
Na pewno nie zabije. Nie jestem nim. Nie stać mnie na to, może i jest złym, może nie ma w sobie żadnego dobrego pierwiastka ale po prostu nie potrafię. Wstałam.
-         Nikt nie powiedział, że przestanie nim być. Zbieraj rzeczy bo za chwilę wyjeżdżamy. 
-         Te wszystkie problemy zaczęły się od niego. Pamiętaj o tym. Gdyby nie on nie było by tego całego zamieszania i Dawid by żył.
Trafił w czuły punkt. Gdyby nie on nie musiałabym podejmować tych trudnych decyzji. Ale jest jak jest i tego nie zmienię. Nie jestem żadnym zabójcom. Nie potrafię zabijać z zimną krwią. Wyczuwałam jak Dargorad krząta się po podwórzu. Mam nadzieje, że ta sytuacja go chodź trochę zmieni. Chociaż zdaje sobie sprawę też z tego, że nie stanie się dobrym człowiekiem.

Pierwszy raz się aż tak bałam. Nie wiedziałam jak to wszystko się skończy. Dochodziło południe, a my już wiedzieliśmy gdzie znajdują się nasi wrogowie. Miałam tylko nadzieje, że wyjdę z tego cało razem z Kasprem nie mam zamiaru być ściganą przez Artura. Kierowaliśmy się do opuszczonego magazynu. Myślałam, że odnajdziemy ich w jakimś lepszym miejscu. Zaparkowaliśmy przy drzewie stąd nie powinni nas słyszeć.
-         Są tam?- spytał Dargorad.
-         Tak i są sami. Więc nie powinniśmy się zastanawiać, takie szumowiny często z kimś trzymają. 
-         Wiesz już jaki ten drugi ma dar?
-         Tak. I przez to wiem, że nie on zabił Dawida bo jego darem jest prędkość bardzo szybko biega. 
-         W takim razie musimy się podzielić. Ja z Oskarem zajmiemy się panem śmierci, a wy tym drugim. Będziesz musiał uprzedzać mnie o jego ruchu.
Oskar odwrócił się w naszą stronę.
-         musicie szybko działać więc radzę się komunikować w myślach. Z tego co się zorientowałem to są dwa wejścia więc wchodzimy osobno.
Czułam jak moja adrenalina chciała się wydostać z mojego organizmu. Nasze wejście do magazynu było bliżej co mnie trochę martwiło bo jako pierwsi wejdziemy na pole bitwy to tego nie miałam pojęcia co w tym magazynie się znajduje. 
Stanęliśmy przed drzwiami. 
+Gotowa?
+ Miejmy nadzieję. – położyłam rękę na klamce. Zamek zatrzeszczał i drzwi się otworzyły.
Dwóch mężczyzn siedziało na krzesłach i grali w karty. Ich oczy się rozszerzyły. Wstali równocześnie.
-         Nie sądziliśmy, że spotkamy się ponownie-  rozmówca stanął pod światłem i zobaczyłam jego liczne blizny na twarzy.- myślisz, że ten kolega ci pomoże? 
Z drugiej strony zgrzytnęły drzwi. Drugi zabójca odwrócił głowę.
-         No proszę ile dziś mamy gości.
-         Nie przyszliśmy tu rozmawiać- powiedział Dargorad.- popełniliście błąd przyjmując to zlecenie.  
-         Nie powiedział bym, było dobrze płatne no i łatwy cel.- obydwóch zaczęli się śmiać.
Moje mięśnie się napięły. Poczułam jak w każdym organizmie krąży woda. Nigdy prędzej to nie było tak wyczuwane. Moja złość i szał pomagały mi w tym. Ten z blizną stał bliżej nas. Zdążył spojrzeć tylko w moje oczy, po chwili już leciał w stronę ściany. Było słychać jakiś trzask. Jednak się nie zastanawiałam nad tym co to było. Nad nami zaczęły błyskać błyskawice i ogień. Jednak Oskar się mylił, zabójca nie był szybki. Kasper ze swoim darem był szybszy dopadł go przy wyjściu. Pobiegłam w ich stronę Od ognia robiło się gorąco. Dawid twierdził, że to on ma tchórzliwy dar, ale jakże się mylił. Najbardziej tchórzliwy dar miałam właśnie przed sobą. Zanim się zatrzymałam poczułam smród nie do zniesienia. Kasper zszedł mi z drogi i zobaczyłam jak ciało zabójcy płonie, nie byłam pewna czy krzyczy, byłam tak strasznie skupiona, że żaden dźwięk z zewnątrz do mnie nie docierał. Odwróciłam głowę w drugą stronę nie byłam w stanie na to patrzeć.  
+ Blanka uciekaj!!
W moją stronę biegł pan śmierci. Równo z Kasprem rzuciliśmy w jego stronę kule, przez co zniszczyliśmy je nawzajem. Zabójca się uśmiechnął i wyciągnął w moją stronę rękę. Kasper popchnął mnie na ścianę i sam upadł. Usłyszałam świst pioruna, Dargorad chybił bo usłyszałam śmiech. Szybko wstałam i znowu użyłam wody z jego organizmu w ten sposób nie mogłam chybić. Upadł, jego grymas na twarzy potwierdził, że był to bolesny upadek. Resztą zajął się Dargorad takiego pioruna jeszcze nigdy nie widziałam. Zabójca nie miał szans tego przeżyć. 

Siedziałam na jakimś snopku. Dziwnie się czułam z myślą, że przyczyniłam się do czyjejś śmierci, smród ciągle unosił się w powietrzu. Dargorad z Oskarem kończyli ustawianie zwłok. 
Opiekun podszedł do mnie.
-         Na ich skórze nie ma żadnych śladów. Możemy teraz jechać do hotelu bo w sumie zgłodniałem z Oskarem. 
Znowu zrobiło mi się niedobrze po czymś takim on myśli o jedzeniu? W moich myślach ukazał się obraz spalonych zwłok zabójcy. Wybiegłam na dwór, nie zdążyłam dobiec do żadnego krzaku. Kasper wybiegł za mną, jednak się nie skrzywił, jakby nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia.
-         Jeżeli chcesz możemy wrócić do Lisic. 
Oparłam się o ścianę magazynu. Szczerze mówiąc chciałam wrócić do „normalnego” życia. Jednak w tej chwili nie jestem w stanie nic zrobić. Oskar stanął koło Kaspra. 
-         jedziesz z nami dalej czy nie?
Każdy mi każe tylko wybierać.
-         wracam do domu. 
-         To muszę zadzwonić do Artura, żeby wiedział, że wracamy.
-         Źle mnie zrozumiałeś. Wracam do mojego domu.
-         Co? – spytali równocześnie.  
-         Mam dość tego wszystkiego. W śród was nie ma dla mnie miejsca. Jesteśmy tacy sami tylko pod jednym względem i na pewno to nie przeważa. Wracam do domu. Postanowiłam. 
Dargorad spojrzał mi w oczy. 
-         Jeżeli taki jest twój wybór to nie mogę ciebie zatrzymać, nie należysz do mnie. Rób co chcesz. 


Siedzę na łóżku i trzymam w dłoniach śrubkę, przypomniała mi ona o Lisicach. Od tego wydarzenia minęły trzy miesiące. Pamiętam jak wróciłam do domu. Na klatce schodowej spotkałam moją „przyjaciółkę” która zareagowała tak jakby widziała mnie wczoraj, zaprosiła mnie na imprezę ale oczywiście odmówiłam. Teraz nie utrzymuje kontaktu ze starymi znajomymi nie są mi potrzebni do życia. Poznałam pewną dziewczynę przy której czuje się dobrze, jednak nigdy nie będę mogła być z nią do końca szczera. Rodzice oczywiście wpadli w szał jak mnie zobaczyli, musiałam ich wysłuchać i przeprosić, oczywiście nakłamałam im. Powiedziałam, że byłam z nowymi znajomymi pod namiotami, a z pracą nic nie wyszło. Tylko rodzeństwo ucieszyło się na mój widok. Brat powiedział mi, że będę miała szwagierkę. Cieszę się z jego szczęścia. Poszukałam sobie pracę jako kelnerka w barze, chciałam zacząć studia zaoczne ale pomyślałam, że spróbuje za rok bo teraz do tego nie mam głowy. 
Wiem, że Dargorad żyje bo go wyczuwam. Przed wyjazdem do domu ustaliłam z nim że nie będziemy utrzymywać kontaktu i nie chce nic słyszeć o tym co zrobili z Oskarem. Z Kasprem mam o tyle łatwo, że mogę go zablokować. Jednak ani razu nie próbował się ze mną skontaktować. 
Teraz wiem jedno, że już nigdy nie będę sama, moje oczy zostały otworzone szeroko, życie nigdy nie będzie takie jak przedtem. Otwierając nowy rozdział myślałam, że będę mogła wrócić do starego, jednak się strasznie myliłam. Nie miałam zamiaru wracać do tego świata ale nie potrafię ocenić czy dobrze zrobiłam czy nie. Nawet gdy siedzę sama w mieszkaniu tak jak teraz nie jestem samotna, wyczuwam Kaspra, Dargorada i wodę, moje życie. Wszystko naokoło  mnie żyje, a ja nie wiem co mam z tym zrobić. Zacisnęłam śrubkę w dłoni i położyłam się. Czułam, że Kasper również leży. Nagle poczułam ogromną tęsknotę. Moją czy jego? Nie potrafiłam przestać myśleć nad tym co on robi. Jego uczucia napierały na mnie. Przez chwile było to tak silne, że czułam jego przyspieszone serce. Z tego wszystkiego usiadłam. Przecież to niemożliwe to nie może być aż tak silne.
+Dlaczego to zrobiłaś? 
Pierwsze jego myśli od trzech miesięcy. Tylko co dlaczego? Dlaczego wróciłam? I dlaczego akurat teraz się nad tym zastanawia. 
+ Co zrobiłam?
+ Dlaczego przez chwile przestałaś mnie blokować? 
+ Nie przestałam ciebie blokować.
+ Jak to nie? Wpuściłaś mnie do swojej głowy. Jednak tym razem to było o wiele silniejsze niż kiedyś. 
Czyli ta silna tęsknota to było połączenie naszych wspólnych uczuć. Była aż tak silna, że moja blokada przez chwilę po prostu pękła. Tylko skąd się to bierze? Ja nie powinnam za nim tęsknić. 
+ Chcesz wrócić? Kasia z Danielem namówili Artura abyś mogła tu wrócić. Nie odzywają się do mnie bo myślą, że to przeze mnie nie wróciłaś. 
+ Nie obiecałam im, że wrócę. 
Jednak poczułam ukucie w sercu. Tak naprawdę chciałam tam wrócić. Tam byli ludzie którzy mnie rozumieli, którzy byli tacy sami jak ja. 
+ Masz kontakt z Dargoradem?
+ To ciebie nie powinno obchodzić. To jest tylko moja sprawa jest moim opiekunem. 
Opiekunem. Z którym nawet nie utrzymuje kontaktu nie uczy mnie niczego nowego. Żyje w śród zwykłych ludzi, którzy mi w tym nie pomogą, a sama mogę sobie nie poradzić.
+wracam.
Wstałam i pierwsze o czym pomyślałam to praca i rodzice. Muszę się zwolnić i powiedzieć rodzicom, że wyjeżdżam jestem już pełnoletnia więc nie mogą mnie zatrzymać.



czwartek, 29 marca 2012

9.


Przez ten cały czas ćwiczyłam. Nie myślałam, że będę tak świetnie przygotowana. Potrafiłam już przekazywać płomień. Sama go tworzyłam i odbierałam ten który stworzył Kasper. Do tego potrafiłam wykorzystywać wodę która znajduję się w organizmie, z łatwością mogłam przewrócić kogo chciałam, woda mnie słuchała. Potrafiłam wylewać wodę z każdego centymetra mojego ciała. Wszyscy mi mówili, że staję się wtedy przezroczysta i wyglądam jak fontanna. Wierze im bo Kasper pokazał jak to wygląda z ogniem. Potrafi się zamienić w wielką kule ognia, jednak on na tyle nad tym panuje, że nie pali żadnego ubrania. Ja jednak za każdym razem jestem cała mokra. Spakowałam się z powrotem w moją torbę leżała obok drugiej torby. Kasper nie mógł inaczej przemycić swoich rzeczy na pogrzeb. Jego walizka pojedzie ze mną, a on później do nas ma dołączyć. Oczywiście opiekunowie o tym nic nie wiedzą. Wstałam z parapetu i spojrzałam na wazonik, który stał na kominku. W nim były dwie piękne białe róże. Podeszłam do nich. Dotknęłam ich płatki, były miękkie i strasznie delikatne. Kasia wiedziała jak o nie zadbać. Wyjęłam jedną z nich.
-         spodobałaby ci się.- powiedziałam.
-         Jeżeli wierzyć w duchy to zobaczy ją.- powiedział Kasper.
Nie usłyszałam jak wszedł do salonu. 
-         myślisz, że dla nas też jest coś po śmierci?
-         Mam taką nadzieje. 
Odwróciłam się w stronę chłopaka. Jego wygląd zrobił na mnie wrażenie. Był ubrany w czarny garnitur, jego czarny krawat był piękną ozdobą do jego białej koszuli. Wyglądał tak elegancko i pociągająco...Aż się zdziwiłam, że to pomyślałam. 
-         źle się ubrałem? Co tak na mnie patrzysz? 
-         Nic. Przypomniało mi się coś. – skłamałam.
Podniosłam „moje” walizki i zeszłam na dół. Kasper wziął tylko róże. 
Na dole spotkałam Artura. Przez ten cały czas nie odzywał się do mnie. Teraz jednak mnie zmierzył i spojrzał na moje walizki.
-         aż tyle tego?
-         Przeszkadza ci to? – syknęłam
Daniel podszedł do mnie i wziął ode mnie walizki.
-         zaniosę je do samochodu.
On już nie był tak elegancki. Miał ubrane ciemne dżinsy i białą koszule. Kasia wychyliła się z kuchni z reszta kwiatów. Miała ubraną taką samą czarną sukienkę jak ja jednak na niej wyglądała lepiej. Jej rude włosy był ładnie upięte. Wsiadając do samochodu ukułam się kolcem w miejscu gdzie goiła się dalej moja rękę. Zabolało, jednak udałam przed wszystkimi, że nic mi nie jest. Ruda z Danielem ciągle się o mnie martwili uważali, że nie powinnam jechać, nie obchodziło ich nic, że obiecałam. Sądzili, że on by tego nie chciał. 
Przed kościołem stał mój opiekun, a przy nim policjant. Nie mam pojęcia czego oni znowu od niego chcą i tak nic nie znajdą. Kamery nic nie wykazały. Ze mną już też rozmawiali, ale co ja im mogłam powiedzieć w tym szoku nic nie pamiętałam, a na ciele Dawida też nic nie znaleźli. Oczywiście Dargorad nie mógł się zgodzić na sekcje zwłok, teraz rozumiem dlaczego Artur tak szybko przewiózł zwłoki. Nikt nie powinien się dowiedzieć, że Dawid zginął od istot z darami. Przez to nie mielibyśmy życia.  
Całą ceremonię byłam nie obecna nie miałam zamiaru niczego słuchać. Dopiero na sam koniec, spojrzałam jak grabarze zakopywali dziurę. Podeszłam i położyłam róże na inne kwiat.
-         żegnaj. 
Tym razem nie popłynęła łza. Pogodziłam się już z tym. Reszta już na mnie czekała przy samochodzie, Dargorad przeniósł moje walizki do swojego samochodu. Zauważyłam jak ostatni raz spojrzał w kierunki cmentarza, ale było widać w nim również rezygnacje, nie było widać aby chciał tu wrócić żywy.
-         jesteś pewna, że chcesz jechać?- spytał Daniel.
-         Tak.- przytuliłam go mocno. – nie zapomnij o mnie.
-         O tobie nie da się zapomnieć.
Podeszłam do rudej ona również mnie przytuliła, biło od niej ciepło.
-         wróć, bo z kim ja będę się mogła kłócić.
Uśmiechnęłam się.
-         postaram się. 
Artur nie miał zamiaru się ze mną żegnać siedział w samochodzie. Kasper już stał przy drzwiach. Spojrzałam mu w oczy.
-         mi nie będzie brakować kłótni z tobą. – powiedział
-         Wiem.- otworzyłam swoje drzwi.
Było widać, że to wkurzyło Daniela, spiorunował spojrzeniem Kaspra, ale nic nie powiedział. Wsiadłam do samochodu. Opiekun szybko ruszył. Nie chciałam spojrzeć w lusterko. To już jest za mną, teraz trzeba patrzeć do przodu.
O moich wrogach dowiedziałam się tyle co nic. Dargorad jakimś cudem ich namierzył dzięki swojemu koledze z Pragi. Wiem tylko tyle, że jeden z nich jest strasznie niebezpieczny, ponieważ on potrafi odebrać życie poprzez dotyk do tego jest szybki. Opiekun sądzi, że oni to początek, bo z nimi nigdy nie zadzierał i to nie oni są źródłem ataku, ale i tak zapłacą za śmierć.
Ten znajomy ma na imię Oskar niby jest dobrze zbudowanym mężczyznom i z tego co się dowiedziałam słyszy myśli innych. Przez to wiele trenuje, nie chce być bezbronny. Poznali się jak jeszcze Dargorad był dobry. To co się stało później nie wpłynęło na ich znajomość, co mnie zastanawiało, ale nie miałam wpychać nosa w nie swoje sprawy, jak będą chcieli to mi sami wszystko powiedzą. Najgorsze będzie jednak uważać przy nim co się myśli. Niby potrafi to wyłączać, ale mnie na pewno będzie słuchał. Będzie chciał mnie poznać na swój sposób.
+ udało mi się uciec, teraz biegnę na pociąg. Później mi powiedz gdzie mam się kierować.
Nasz plan polegał na tym aby Kasper uciekł ze sklepu jak będą na zakupach, bo to było pewne, że skorzystają z tego że są w mieście. Miał wtedy udać się na pociąg i kierować się na Wrocław, konkretną miejscowość miałam mu podać jak sama się wszystkiego dowiem. 
Po godzinie ciszy miałam już wszystkiego dość. Nie mogłam spać, ani zająć czymś myśli.
-         Dokąd jedziemy?
-         Zatrzymamy się w Trzebnicy. Oskar ma tam na nas czekać. Ustalimy wszystko i jutro zabieramy się za pościg. Mam nadzieje że są jeszcze w Polsce.
Mam nadzieje, że Kasper wie gdzie to jest. Bo mi ta nazwa nic nie mówiła.
+ Zatrzymamy się w Trzebnicy.
+ Gdzie to jest?
+ nie wiem spytaj konduktora jak możesz tam łatwo dotrzeć może będzie wiedział.
Nic mi już nie odpowiedział. Jego myśli pozwolą mi się uspokoić. Zamknęłam oczy. W pociągu panował straszny duch, przez chwilę czułam wiatr, pewnie jedno z okien było otwarte. Poczułam jeszcze irytacje i złość. Na mojej twarzy pojawił się grymas to na pewno mnie nie uspokoi.
-         Nad czym się tak skupiłaś?
-         Otworzyłam oczy i wszystko ode mnie odpłynęło. Co? 
-         Na czym się tak skupiłaś?
-         Na niczym konkretnym.
-         Nie kłam.
-         Próbowałam się czymś zająć. 
Było widać, że chce znowu o coś zapytać ale nic nie powiedział. Chciałabym być tak skupiona jak on. Potrafił wszystko organizować chociaż nie miał na nic sił. Może to była zwykła determinacja. Sama nie wiem. 

Droga minęła okropnie. Teraz z Dargoradem wyciągaliśmy walizki. Zatrzymaliśmy się w jakimś domu. Nie mam pojęcia do kogo on należy. W jednym z pokoi paliło się światło, jednak nikt nie wyszedł nas powitać. Z tego co wiedziałam Kasper również był niedaleko co mnie dość zdziwiło, pierwszy raz kolej jest tak punktualna. Z podwórza wchodziło się prosto do salonu, to światło co widziałam właśnie świeciło się tu. Na środku stał potężny mężczyzna. Uśmiechał się do nas. To na pewno był Oskar i w tej chwili dotarło do mnie, że on słyszy moje myśli. Dargorad podszedł do niego i podał mu dłoń. To był mocny uścisk. Jednak Oskar nie patrzył na Dargorada tylko na mnie.
-         To jest właśnie Blanka.
Nic nie powiedział ani się nie ruszył tylko patrzył mi prosto w oczy. Jednak tam nie mógł nic zobaczyć bo miałam soczewki. W tej chwili się uśmiechnął.
-         Wiem. 
Tym się zdenerwowałam mógłby chociaż udawać, że mnie nie podsłuchuje. Ścisnęłam swoje dłonie w pięść. 
-         Nie denerwuj się tak przepraszam. 
Teraz ja nic nie powiedziałam. 
-         Blanka obok jest drugi pokój możesz go zająć. – powiedział opiekun.
Podniosłam walizki i skupiłam wzrok na pomieszczeniu. Myślałam o kolorze jaki tu jest, głęboka czerwień ten dom musi należeć do jakiejś kobiety, drugi pokój był ciemno zielony. Okropnie to wyglądało. 
+ jaki to jest numer domu?
Na tą myśl aż się wyprostowałam, przecież Oskar mnie podsłuchiwał. Postawiłam walizki i wróciłam do salonu. 
-         Chce abyś przestał śledzić moje myśli. 
-         Ale ja nie chce. 
-         Chcesz abym i ja zaczęła wykorzystywać swoje dary?
-         Chyba dar.
-         Jesteś tego taki pewny?
-         Blanka uspokój się. Jeżeli nie masz nic do ukrycia to nie musisz się obawiać.- Dargorad pił jakąś wodę- nie przejmuj się tym. 
-         W takim razie idę się przejść. 
-         Mój dar działa na odległość jeżeli wiem jakiego głosu mam słuchać.
Kurwa. 
-         i nie przeklinaj.
-         W myślach mogę robić co chce!- wyobraziłam sobie jak wale w niego młotkiem. Na tą myśl się uśmiechnęłam. Jednak on również.
Odwróciłam się i trzasnęłam drzwiami.
Wyobraziłam sobie ptaki, piękne czarne ptaki, a dokładnie 70 czarnych ptaków.
+ 70. 
Właśnie teraz zdałam sobie sprawę z tego, że on słyszy tylko to co ja myślę, a nie to co inni chcą mi przekazać. Na tą myśl znowu się uśmiechnęłam. Spojrzałam w niebo. Co prawda nie było na nim żadnych czarnych ptaków ale były za to gołębie. Doszłam do jakiegoś przystanku. Usiadłam na ławce i dalej obserwowałam niebo. Jak byłam mała uwielbiałam patrzyć na chmury, zawsze przybierały jakieś postacie, szkoda, że dziś nie mam tak wielkiej fantazji. 
-         Co tam jest ciekawego? 
Przede mną stał jakiś chłopak, wydaje się, że jest w moim wieku. 
-         a musi być coś ciekawego?
-         Tak się ładnie przy tym uśmiechasz.
O matko. 
-         Gdzie jedziesz?
-         Nigdzie.
-         To czemu tu siedzisz? 
-         Bo lubię.- powinien się skapnąć, że nie mam zamiaru z nim rozmawiać.
-         Pierwszy raz cię widzę, a mieszkam obok przystanku.
-         Bo może jestem tu pierwszy raz.- powiedziałam to zimno.
-         Co tak chłodno?
-         W wakacje przyda się chłód. 
-         To może masz ochotę na coś zimnego?
I jeszcze co?
-Ja bym miał ochotę- stanął za nim Kasper z uśmiechem.
Jednak gdy tylko chłopak się obejrzał to go zmierzył i zrobił jedną z swoich popisowych min. 
-         a ty to kto?
-         Nie męcz. Blanka to idziemy? 
Wstałam i ruszyłam w stronę domu, nie spojrzałam już na chłopaka. 
-         Po twojej minie stwierdzam, że jest natrętny. 
-         Starał się być miły.
-         Gdzie nocujemy?
-         Zobaczysz.
-         Podsłuchuje twoje myśli? Myślałem, że ze względu na Dargorada daruje sobie. Jednak z twoich krótkich odpowiedzi można wywnioskować jedno. Robimy im niespodziankę.
-         Jak tak myślałeś to znaczy, że jesteś naiwny.
Otworzyłam drzwi do domu. Opiekun z Oskarem siedzieli na kanapie mieli dziwne miny. Pewnie już od podwórza wiedzieli, że nie wracam sama. Tylko Oskar nie znał tego głosu i nie mógł wiedzieć kto to jest.
-         co ty tu do cholery robisz?- wysyczał Dargorad
-         a jak myślisz?
On zaczyna mnie coraz bardziej zaskakiwać.
-         Masz w tej chwili wracać do domu! Słyszysz?
-         A jak nie to co? 
Oskar wstał. Zrobiłam krok do przodu bo nie byłam pewna po co wstał.
-         On nie ma zamiaru wracać, jest tu ze względu na Blankę i ich połączenie. Czuje przed tobą strach, ale jeszcze większy przed nieznanym. Nie wie co oznacza stracić część siebie. Nie chce by Blanka zginęła.
-         Nie obchodzi mnie to masz wracać! Artur się już pewnie wścieka. Więc lepiej wróć do niego.
-         Nie ma zamiaru stąd iść.
On mi zaczyna działać na nerwy.
- Zamknij się! Co ty myślisz, że Kasper nie umie mówić?! 
-         Może i umie ale ja wole mówić to co on myśli, a nie to co chce abyśmy o nim wiedzieli.
-         To jak to ci twój przyjaciel powiedział nigdzie się stąd nie wybieram. Na razie.
-         Na razie?
-         Chce jechać z nami.
-         Ty sobie chyba żartujesz. Nie mam zamiaru brać ze sobą balastu.
-         Nie będę balastem. To dzięki mnie Blanka jest silniejsza niż była.
-         On naprawdę myśli, że dużo potrafi- Oskar się zaśmiał. 
-         Potrafi więcej niż ty. – wysyczałam.
-         Nie sądzę, znam jego każdy ruch. Nie będzie w stanie nie myśleć. 
Zaczęłam tracić panowanie nas sobą. Czułam jak woda we mnie wrze. Przypomniałam sobie jak patrzyłam ostatni raz w oczy Dawida. Było widać w nich jak jego wola walki wygasa. Oczy stawały się być puste. Jego uścisk stawał się coraz słabszy. Oskar spojrzał na mnie w jego oczach był ból. Podziałało zwrócił na mnie uwagę.
-         Przestań!
-         Wiesz po co Ci to pokazałam? Żebyś wiedział po co ja tu jestem.
-         Ale on nie jest tu z tego samego powodu.- spojrzał na Kaspra w jego oczach znowu zobaczyłam ból.
Dargorad dołączył do kolegi i stanął koło niego.
-         co się stało?- spytał.
-         Blanka podczas pierwszej nocy po zabójstwie nie panowała nad sobą i wszystkie uczucia wysyłała Kasprowi.
Teraz to ja byłam w szoku. Nigdy mi nic nie mówił, że wiedział co czułam. Nawet do głowy mi nie wpadło, że podczas snu mogę nieświadomie odblokować się przed Kasprem. 
-         Zostaje z wami. Zadzwonię do Artura i również mu to powiem.  
Dargorad podał mu swój telefon. Chociaż wie dokładnie, że te uczucia które przeżywał Kasper nie były jego własnym odczuciem to i tak to podziałało. Kasper wziął telefon starając się nie dotykać przy tym ręki mojego opiekuna.
-         Zaraz wrócę- i wyszedł na podwórze.
Dargorad spojrzał w moje oczy. 
-         Dlaczego chcesz by on był z nami?
-         Bo może być przydatny. 
Oskar również chciał coś powiedzieć, ale opiekun podniósł szybko rękę i go uciszył.
-         Jesteś pewna, że nam pomoże? Nie obawiasz się tego, że po prostu bawi się z nami i chce się odpłacić za Anię?
-         Przecież Oskar go sprawdza.
-         On słyszy tylko to co podaje mu się na tacy. Ufasz mu?
Dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że mu nie ufam. Nie rozumiem po co mnie o to jeszcze pyta. Oskar na mnie dziwnie patrzył. 
-         to milczenie daje mi odpowiedź. 
-         Ufam mu. 
Oskar znowu chciał coś powiedzieć, ale Dargorad znowu podniósł rękę. 
-         Jesteś pewna?
Przeszły mnie ciarki. Po co on mnie pyta jak wie, że mu kłamię i za chwile potwierdzi to Oskar? Chce mu ufać, ale nie potrafię. Dopiero zaczynam się do niego przyzwyczajać. Jednak nie ufam nikomu w tym pomieszczeniu, a jednak tu jestem i z nimi rozmawiam. Staram się ich rozumieć i wydaje mi się, że wiedzą co robią więc
-         tak jestem pewna. 
Dargorad opuścił rękę. 
-         chciałeś coś dodać?
Spuściłam wzrok nie chce widzieć reakcji.
-         Ona nie wie komu może ufać. Boi się zaufać. Ale bynajmniej jest ostrożna. 
Ostrożna? Ja. Na pewno. W tym momencie wrócił Kasper położył telefon na stolik do kawy. 
-         Jest wściekły ale nie może decydować o tym czy wybieram opiekuna czy moją drugą część życia.
Zaśmiałam się. Nigdy bym się nie odważyła tak o nim powiedzieć. Ale tylko takim sposobem mogliśmy dojść do celu. 
-         Powiedziałeś mu gdzie jesteśmy?- w oczach Dargorada zabłysło coś złowrogiego. 
-         Nie.
-         No tak nie musi pytać. Dobrze wyczuwa gdzie się znajdujesz bo zna to miejsce. W końcu to tu harcował z Anią.- uśmiechnął się- Ta jej głupia koleżanka pozwalała na te schadzki, a teraz tu mieszka jej głupia siostrzenica. 
Kasper cały się spiął.
-         Nie musisz się obawiać, wyjechała gdzieś na wakacje, a klucze zostawiła Oskarowi. Dobrowolnie- i znowu się uśmiechnął.
A mnie znowu przeszły ciarki. Wiedziałam, że mi nic nie grozi, jednak i tak nie czułam się komfortowo. Chłopaka obleciał strach. Ale pewnie nie tylko ja go czułam, spięcie dało się odczuć w całym pokoju. Nie trzeba było umieć czytać w myślach.
-         Sam się tu wprosiłeś. Nie mam zamiaru być dla ciebie miły. Tu nie ma Artura, ani twoich kolegów. Chociaż dla mnie to i tak nie był problem, ale musiałem udawać ze względu na Blankę.- powiedział to swoim władczym i dumnym głosem.
-         To dobrze, bynajmniej poradzisz sobie z wrogami.- Kasper powiedział to dość normalnym głosem.
-         Ja może sobie poradzę, ale wątpię w twoje siły. Ale płakać po tobie nie będę. 
-         Koniec tego. Musimy zacząć ze sobą pracować, jeżeli chcemy by nam wyszło. Musimy porozmawiać o tym co już wiemy czy sobie ufamy czy nie.- mówiąc to Oskar rozsiadł się na kanapie.
Dargorad również usiadł. Ja wzięłam jedno z krzeseł i usiadłam naprzeciwko kanapy, Kasper poszedł w moje ślady. 
-         Tych dwóch to dopiero początek, całe szczęście są samotnikami więc nie będzie nikt ich mścił. Jeden z darów znamy, drugi dalej jest mi nie znany, ale mam nadzieje, że dowiem się czegoś więcej. Ale zanim powiem coś jeszcze muszę wiedzieć czy w ogóle jesteście zdolni zabić. – uważnie na nas spojrzał.
-         Przyrzekłam że ich dopadnę i to zrobię, wahać się mogę dopiero jak już to zrobię.- powiedziałam 
-         Nie mam zamiaru iść z wami dać się zabić, albo oni zabiją mnie albo ja ich.- powiedział ostro Kasper. 
-         Naszym celem jest Mateusz jego dar nie będzie stanowił dla nas żadnego zagrożenia ponieważ, potrafi leczyć, a tym nie da rady zabić. Musicie znać powód po co on kazał zabić Dawida, po co śledził każdy ruch Dargorada, ponieważ przeciwnik nie może was rozkojarzyć. 
I zamilczał. Ta cisza mogła oznaczać tylko jedno Dargorad kogoś skrzywdził i nawet jego przyjaciel nie chce o tym mówić.
-         kogo zabił? – spytałam.
-         Jego córkę, miała 4 lata, nikt nie jest pewien jakie dary odziedziczyła po rodzicach, jej matka zmarła przy porodzie. 
Jego córka była dla nim wszystkim. Zrobiło mi się słabo. Małe bezbronne dziecko. Nikomu nie zagrażało. 
-         Nie zagrażało, ale mogło zagrozić. Jej dar po matce mógł być ogromny. Została zabita z zlecenia. Nikt nie myślała wtedy o tym, że jest to jeszcze dziecko. 
Spojrzałam w oczy opiekuna. Nic nie wyrażały. Jakbyśmy rozmawiali o pogodzie, o czymś co jest bezwartościowe i nie ma tak naprawdę znaczenia. Zaczęłam się nim brzydzić. 
-         Zleceniodawca już dawno gryzie piach. Blanka spójrz na mnie.. 
Spojrzałam w oczy Oskara. 
-         Jesteś dalej pewna, że chcesz wziąć w tym udział?
Kasper na to pytanie się wyprostował.
-         Pomogę wam przy zabójcach, nie liczcie na to, że zabije zrozpaczonego ojca, który stracił wszystko co ma.
-         Jeżeli myślisz, że on jest lub był dobrym człowiekiem to się mylisz. To, że leczy to nic nie znaczy. On stoi na czele mafii która handluje kobietami. 
Zamknęłam oczy tego było za dużo. Wokół tego wszystkiego było samo zło. 
-         chcesz wiedzieć po co mu ten dar? 
Nie byłam pewna czy chce wiedzieć.
-         Tylko po to, żeby te dziewczyny wytrzymały więcej niż są w stanie. Leczy je tylko po to by dalej mógł na nich zarabiać. Śmierć jego córki nic nie zmieniała.
Zrobiło mi się niedobrze. Wstałam.
-         łazienka jest obok pokoju w którym masz rzeczy.
Gdy wróciłam wszyscy dalej siedzieli na swoich miejscach.
-         Musicie iść spać. Jutro możemy ich już dopaść. Do tego Blanka musisz podjąć decyzje czy jesteś dalej pewna tego wszystkiego.