czwartek, 19 stycznia 2012

1.

1.  Zawsze dostawałam to czego chciałam. Tylko czy potrafię to uszanować? Tym co planuję na pewno rozłoszczę rodziców. Pogrzebałam chwilę w internecie i poszukałam ciekawą wioskę która znajduje się w lesie. Tego mi potrzeba ciszy, spokoju. Nikt nie musi wiedzieć gdzie jestem ani co robię. Rodzice mogą się trochę pomartwić. Przyjaciół prawdziwych nigdy nie miałam, a Ci co udają, że nimi są, nie zauważą mojej nieobecności. 
Walizka z plecakiem leżała na łóżku. Jeszcze tylko z skarbonki wyjęłam pieniądze. Na całe wakacje mi nie starczy. Będę musiała później  znaleźć gdzieś pracę. Wychodząc z pokoju odezwało się moje sumienie. Nie potrafię tak zupełnie zostawić moich rodziców. Mają przeze mnie same problemy. Przez to reszta rodzeństwa musi być grzeczna. Oni litość mają, ja nie. Z zamyślenia wyrwał mnie kran. Kurek sam się odkręcił i zaczęła tryskać woda. Podbiegłam szybko do umywalki i zakręciłam kurek. Na stole znalazłam pustą kartkę. Wzięłam długopis i napisałam „ wrócę po wakacjach”. 
Otwierając drzwi zobaczyłam stojącego mężczyznę na mojej klatce schodowej. Był ubrany w ciemny garnitur co nie pasowało do blokowisk na których mieszkam. Postawiłam walizkę i zamknęłam za sobą drzwi. Już chciałam wziąć ją z powrotem ale jej nigdzie nie było. 
-    Ej ty!- to musiał być ten facet. Nikogo więcej tu nie było. – radzę Ci oddać moją walizkę!
Odwrócił się w moją stronę. Jego oczy były ciemne. Takiego pięknego brązu jeszcze nie widziałam. Przez te oczy zapomniałam co od niego chciałam.
-    Nazywam się Artur. Nie mam zamiaru Ciebie okraść tylko zabrać do Lisic.
Nikomu nie mówiłam o moich planach, a już na pewno nigdy nie wypowiadałam nazwy tej wioski. 
-    Tylko się nie denerwuj nie chce być mokry. Po za tym jest ładna pogoda. Chyba nie chcesz żeby padało.
Stałam jak zaklęta nie wiedziałam co powiedzieć ani o co mu chodzi.
-    Chodź Blanka do samochodu.
Moje imię podziałało, ocknęłam się.
-    Słuchaj facet nie obchodzi mnie jak masz na imię ani gdzie jedziesz. Ja tam na pewno nie jadę. Nie mam pojęcia co za bzdury wygadujesz.
-    A myślałem, że do tchórzy nie należysz. Nie warto teraz kłamać i naprawdę się uspokój. 
-    Nie będziesz mi rozkazywał! – Nie zdawałam sobie sprawy, że tacy bezczelni ludzie istnieją. 
Na schodach pojawiła się jeszcze ruda dziewczyna. Ku zaskoczeniu trzymała moją walizkę.
-    Dziewczyno nie krzycz tak bo sąsiedzi wyjdą i co im wtedy powiesz, że z domu uciekasz?
-    Nie twoja sprawa.
-    Miałeś Artur racje, miła to ona nie jest.-teraz zwróciła się do mnie- Jestem Kasia, a ty jak mi wiadomo Blanka. 
Doszło do mnie, że śpię bo co innego mogłam robić. Takie rzeczy nie dzieją się naprawdę. 
Przez chwilę wydawało mi się, że Kasi oczy zabłysły na zielono. 
-    ty tego kwiatu nie podlewasz? – mówiąc to pokazała na roślinę sąsiadów.
-    To nie moje.
-    No ale on jest suchy. Możesz zrobić miły uczynek.
Spojrzałam jeszcze raz w stronę kwiata. Teraz to ja na pewno zwariowałam. Jeszcze przed chwilą był on suchy, a teraz wyglądał na zdrową roślinę której nic nie dolega.
-    To sprawka Kasi- powiedział Artur. 
-    Możecie nie robić ze mnie wariatki?
-    Nie robimy. No chyba, że przed chwila Ci się sam kurek nie odkręcił. Właściwie nie sam się odkręcił tylko ty to zrobiłaś. 
-    Pewnie telepatycznie.- wyśmiałam go. 
-    Prawie. Woda to twój żywioł. Pływasz najlepiej z grupy nie musisz pod nią oddychać. Uważasz to za normalne?
Znowu stałam jak zaklęta skąd on o tym wiedział. Czasami wydawało mi się, że każdy człowiek potrafi na długo powstrzymać oddech. Jeżeli on uważa, że ja mam jakiś dar to ta ruda również. 
-    A ona?- wskazałam na Kasie.
-    Ona kocha rośliny. Jest takim dużym botanikiem.
-    A ty?
-    Ja jestem bardziej ziemski.- Mówiąc to uśmiechnął się.
-    Potrafi rozsuwać ziemię, niszczyć moje rośliny i pobudzać wiatr. Nie potrafi jednak wywołać ognia, wody ani nie potrafi niczego ożywić.- Mówiąc to Kasia złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia.
Pozwoliłam aby mnie ciągnęła bo byłam ciekawa co jeszcze o mnie wiedzą. Jeżeli wiedzą o mnie dużo, a na to wyglądało i jadą w tą samą stronę nie widzę problemu aby mnie podwieźli. Bynajmniej zaoszczędzę pieniądze. 
Kasia wrzuciła moje rzeczy do bagażnika samochodu, a Artur usiadł za kierownice. 
-    Kim jest Artur? – spytałam rudej.
-    Jest tak jakby naszym opiekunem. Sprawuje nad nami opiekę i jest za nas odpowiedzialny.
-    Ale chyba nie tak jak rodzice?
-    No nie do końca bo nie dawał pieniędzy na twoje potrzeby ale wiedział przez cały czas z kim się spotykasz co robisz w danej chwili itd.
-    Śledził mnie?
-    Nie. Nie musi ciebie śledzić żeby to wiedzieć. Po prostu to wyczuwa. Ciężko jest to wytłumaczyć. Niby między nami też mogą wytworzyć się takie relacje ale musimy nad tym popracować.
Przestraszyłam się tego.
-    Ale ja nie chce. 
-    Nikt ciebie o to nie pytał. Spójrz na mnie czy ktoś się mnie pytał czy chce być ruda?
-    To nie to samo. 
-    Marudzisz. Jesteś naprawdę ciężkim charakterem. Artur nas przed tym ostrzegał.
-    Nas?
-    Jest jeszcze Kasper i Daniel. Ty dołączasz do nas ostatnia. Przez te wakacje mamy nauczyć się posługiwać swoimi darami i wyczuwać siebie.
-    Kiedy ty dołączyłaś?
-    Tydzień temu. Daniel dwa tygodnie temu, a Kasper jest od samego początku z Arturem. Więc się nie zdziw że będzie się chwalił czego on nie potrafi. Jest trochę przerażający ale czasami jest miły. Myślę, że diabeł nie jest taki zły jak go malują. 
-    A jakie oni mają dary?
-    Kasper jest ogniem, a Daniel powietrzem. Jesteśmy jak takie cztery żywioły, które z połączeniem Artura tworzą całość. Dlatego to on jest naszym opiekunem.
Zaczynałam się zastanawiać czy na pewno chce wchodzić w ten świat świrów. Może być fajnie przy nauce panowania nad darem, ale dzielić wakacje z innymi świrami. Będę musiała poszukać sobie jakieś lokum bo długo z nimi nie wytrzymam im rzadziej będę ich widzieć tym lepiej dla mojego zdrowia psychicznego. 
-    Nie gadać tyle, im prędzej ruszymy tym szybciej dojedziemy.- zawołał do nas Artur.

Droga była długa i nudna. Nie było żadnego postoju bo Arturowi śpieszyło się do domu. Kasia uważała, że chłopacy coś nabroili, a jaka była prawda tylko on o tym wiedział. Widoki za oknem były nieciekawe miasta były szare, brzydkie. Na starość na pewno przeprowadzę się na wieś. Kiedyś mi się uda postawić drewnianą chatkę kto wie może Lisice będą moim przyszłym domem.  
Ujrzałam znak Lisice 5km. Zjechaliśmy z asfaltowej drogi na polną. Podciągnęłam się do góry i uważnie patrzyłam na drogę chciałam zapamiętać każdy szczegół. Moja własna reakcja mnie zdziwiła. Byłam strasznie ciekawa tego miejsca. W oddali od drogi ujrzałam sarny. Uważałam te zwierzęta za piękne. Nigdy prędzej nie udało mi się je zobaczyć na żywo. Jak ktoś się mnie pytał czy coś widziałam zawsze potwierdzałam. Lubiłam jak inni mi zazdrościli, chodź tak naprawdę nie mieli czego do zazdrości. To ja im szczerości powinnam zazdrościć.
Wyjechaliśmy z lasu na zamieszkałą polanę. Wioska była prostokątna. Znak Lisice stał przy małym drewnianym domku. Obok domu stała drewniana stodoła do której nigdy nie wejdę. Wyglądała tak jakby za chwilę miała się rozwalić. Po przeciwnej stronie Stał nowszy dom. Była to chyba leśniczówka. Dom był ogrodzony drewnianym płotem, a na podwórku biegały cztery duże psy. Wydawały mi się rasowe, ale nie znałam się na tym. Kawałek za domami było rozwidlenie drogi. My skręciliśmy w prawo. Przy drodze stał kolejny dom. On miał chyba największe podwórko. Za domem rozciągał się wybieg dla koni. Nie wiem czemu ale był pusty. 
-    Są tu konie? – spytałam z nadzieją w głosie.
-    Są trzy. Ale nie pytałem się czy będziecie mogli na nich jeździć.
Wjechaliśmy z powrotem do lasu i na krzyżówce pojechaliśmy w lewo. Po prawej stronie dostrzegłam stojący w oddali dom. Wydawało mi się, że był ogromny.
Skręciliśmy w drogę prowadzącą do domu. Przy drodze stał znak „witamy”.
-    Kiedyś w tym budynku spali turyści. Jeszcze nie posprzątałem tutaj wszystkiego. Pamiętajcie żeby wieczorem wyciągnąć ten znak.
-    Ile tu jest domów?- Wydawało mi się, że będzie ich tu więcej, a jak na razie widziałam cztery licząc z tym w którym będę mieszkać.
-    Z 8. Tak mi się wydaje. Główna wioska jest na tak jakby polanie znajdują się tam cztery domy. Reszta jest naokoło pochowana w lesie. Ale nasz znajduje się najdalej.
Nie wydawało mi się, dom jest duży. Obok domu stał tylko garaż ale podwórko wyglądało okropnie. Wszędzie leżało jakieś żelastwo. 
-    Za czysto to tu nie jest. – Musiałam powiedzieć to na głos.
-    To żelastwo chłopacy dziś z piwnicy wynieśli. Trzeba je wywieźć. Ten dom dopiero będzie nadawał się do zamieszkania. Na razie naprawiliśmy dach i załataliśmy okna. Byłem już u szklarza bo parę okien na pewno nadaje się do wymiany. 
Zachciało mi się mieszkać na wsi. Wysiadłam z samochodu pozbawiona energii. Odechciało mi się wszystkiego. Wyciągnęłam torby z bagażnika. 
-    To chodź wybierzesz sobie pokój. 
Spojrzałam jeszcze gdzie Artur się wybiera ale już go niegdzie nie znalazłam. Zniknął jak duch.
-    Gdzie Artur?
-    Poszedł do chłopaków. My też tam pójdziemy, przedstawisz się i wrócimy sprzątać twój pokój.
Z podwórka wchodziło się prosto do dużego pokoju. Stała w nim duża szafa i nic więcej. 
-    Pusto tu.
-    Na razie. To pomieszczenie zostanie pomniejszone i będzie tu garderoba. Będzie to wygodne. 
-    Warto to robić na wakacje?
-    Artur z Kasprem będą tu mieszkać na stałe Daniel chyba też.
Super. Ściągnął nas teraz tylko po to abyśmy mu pomogli urządzić i wyremontować dom, Ładny mi z niego opiekun. 
Z pierwszego pomieszczenia wchodziło się na korytarz.
-    Na wprost nas jest kuchnia. Po lewej salon i sypialnia Artura. Tam będzie najwięcej pracy.
-    Dlaczego?
-    Bo salon z kuchnią chcą połączyć. 
Prościej by było znaleźć porządniejszy dom albo zacząć budowę od nowa. Jednak wolałam nie wypowiadać już tego na głos bo zaczynałam lubić Kasię. 
Stanęłyśmy przed drzwiami.
-    Tu jest mój pokój. Zobaczysz go później. 
Obok znajdowała się klatka schodowa.
-    Chcesz mieć pokój na dole czy u góry?
-    U góry. 
-    W takim razie na dole będzie gabinet. Zaraz obok mojego pokoju jest łazienka i jest też na końcu korytarza przy pokoju Daniela. Między nami są jeszcze dwa pokoje.- ruchem ręki pokazała mi, że mam wejść na schody. 
Ze schodów  wchodziło się wprost do pomieszczenia w którym były trzy drzwi jedno na wprost nas. 
-    Góra musiała być używana przez dwie rodziny. Na wprost jest największe pomieszczenie w domu. Znajduje się tam kominek. Była jeszcze kanapa ale wynieśliśmy ją. To tak, prawa strona jest podzielona na trzy pokoje plus łazienkę, lewa na cztery pokoje i łazienkę. Którą wybierasz?
Ruda uśmiechnęła się do mnie i czekała na moją odpowiedź.
-    prawą, będzie mniej do sprzątania. – nie wiem czemu ale rozśmieszyłam ją tym.
-    Błąd. Tej strony domu jeszcze nie sprzątaliśmy.
Otworzyła mi drzwi. Pierwsze pomieszczenie było czyste. W pokoju stała kanapa i stolik. Z tego pomieszczenia były przejścia do reszty pokoi. Jednak były tylko jedne drzwi.
-    Drzwi masz tylko do łazienki reszta była połamana to wyrzuciliśmy. Torby połóż tu, zobacz szybko pokoje.
-    Tak ci się do nich śpieszy? 
-    Chce żebyście się poznali. 
Weszłam do pierwszego pokoju z brzegu. Było jedno okno do tego z wielką pajęczyną i tysiącem much. Nie chciałam wchodzić to tego pokoju. Podeszłam do drugiego pokoju i już bardziej przypadł do gustu. Chociaż też są tu pajęczyny i muchy ale miał w sobie jakiś urok. Na środku pokoju stało zakurzone łoże małżeńskie obok duża stara szafa z drewna.
-    Ten pierwszy pokój w którym byłaś musiał być dziecięcy bo stały tam dwa mniejsze łóżka. Nikt z nas na nich by się nie wyspał. Wynieśliśmy je do piwnicy. Artur chce je odnowić i sprzedać bo są naprawdę ładne.
Moje łóżko też było ładne. Całe było z drewna podobnego do tego z czego była zrobiona szafa. Posiadało wiele zdobień. 
-    No idziesz?- ta dziewczyna nie wiedziała chyba co oznacza cierpliwość. 
Zeszłyśmy do piwnicy. Klatka schodowa łączyła górę z piwnicą. Dopiero teraz zauważyłam, że barierki są zakończone drewnianym jajkiem na nim prędzej musiało być coś wyryte jednak teraz nie dało się powiedzieć co to było. 
Na dole było dużo hałasu. Z jednego pomieszczenia wylatywały różne kawałki metalu.
-    W piwnicy jest, a właściwie było pomieszczenie do win. Niestety zastaliśmy je puste.- W oczach Kasi dało się zobaczyć rozczarowanie. – Przyprowadziłam wam kogoś! – krzyknęła głośno aby ją usłyszeli. 
Przedmioty przestały wylatywać na korytarz. 
Pierwszy wyszedł niski blondyn. Włosy miał postawione na żel co mnie rozśmieszyło. Nie mogłam się powstrzymać. Za nim stanął wyższy chłopak o brązowych włosach. Był ścięty bardzo krótko, jednak pasowało mu to. 
-    To jest Daniel. – pokazała ręką na blondyna- a to Kasper. 
Kasper odwrócił się do mnie tyłem i zaczął zbierać żelastwo z korytarza. Daniel jednak mnie obserwował. Jego oczy wydawały mi się szare co wyglądało komicznie z jego włosami. 
-    Który wybrałaś pokój? Gdzieś blisko mojego?- spytał blondyn.
-    Nie, na górze.
Kasper spojrzał w moją stronę jego oczy zrobiły się czerwone co mnie przestraszyło. Wiedziałam, że jeżeli okaże mu lęk będzie często wykorzystywał to przeciwko mnie.
-    Coś się nie podoba?- powiedziałam.
Wyprostował się.
-    Tak na górze jest tylko mój pokój. 
-    Czasy królów u nas już dawno minęły. 
Daniel wycofał się i wrócił skąd wyszedł. Kasia również zamilkła i cofnęła się na schody. 
Oczy Kaspra dalej były czerwone jak ogień. Poczułam jakby przez moje ciało przeszła woda. 
Podskoczyłam bo w tym momencie był ogromny grzmot. Prędzej jakoś nie zbierało się na burze.
-    Co tu się dzieje?- zbiegł na dół Artur.
Spojrzał na nas i w jego oczach zobaczyłam strach. Kasper od razu ruszył na górę. Zniknął na schodach.
-    zawsze jest taki miły? 
-    Nigdy nie sądziłem, że tak szybko będę musiał uczyć was panowania nad uczuciami.
-    Nawet nie zdążyłam się zezłościć. 
-    To nie to.- teraz zamiast strachu było widoczne zmartwienie. 
Artur z Kasią poszli na górę, a mnie ogarnęło dziwne uczucie. Jakbym wiedziała, że w tej chwili Kasper układa żelastwo pod garażem. Czułam jeszcze wielką złość i ciepło na mojej dłoni, które przesuwało się wzdłuż palców. Spojrzałam na moją dłoń, palec wskazujący wydawał się czerwony, gdy go dotknęłam poczułam niewyobrażalne ciepło. Oparzyłam się nim. Na to uczucie przez moje ciało znowu przepłynęła jakby woda. Muszę szybko odnaleźć Artura bo to nie było normalne.
Artur siedział na kanapie w salonie. Salon nie był za duży jednak był bardzo czystym pokojem. 
Spojrzał na mnie badawczym wzrokiem.
-    Stało się coś? – spytał.
-    Czy przez moje ciało może przepływać woda?
W jego oczach znowu ujrzałam strach.
-    Może, ale nie powinien tak szybko.
-    Tak szybko? Sam powiedziałeś, że mam dar. Mam go od urodzenia prawda?
-    Nie do końca. Wasze dary w pewnym momencie zostają rozbudowane. 
To dziwactwo zaczynało mnie dobijać.
-    To co ja jeszcze mogę robić rozniecać ogień? Wydawało mi się, że woda gasi ogień. – bo moje rozgrzane ręce przypominały mi ogień.
Artur wstał z kanapy.
-    Poczułaś ogień? 
-    Moja dłoń zrobiła się gorąca szczególnie palec, później poczułam w sobie falę wody i jakby wszystko zgasło. 
-    A co poczułaś prędzej?
Kurde...Nie miałam zamiaru nic wspominać o tym, że czułam to co Kasper. Wystarczyło mi to, że już mnie nie lubi.
-    Jeżeli ty poczułaś to co on to on również to poczuł. Połączyłaś się z nim.- nie czekał na moją reakcje- Od swojego urodzenia jesteście połączeni w pary czy tego chcecie czy nie.
Tym mnie zdenerwował.
-    Chyba nie chcesz powiedzieć, że tworze parę z Kasprem?
-    To nie powiem. 
Znowu ogarnęła mnie fala złości tym razem nie moja. Czułam, że rzuciłam czymś w garaż. To było niesprawiedliwe, Kasper łączył się ze mną kiedy chciał ale ja tego nie potrafiłam. Byłam tak w tym do tyłu.
-    Jak się przerywa to połączenie.
-    Nie da się.
-    Ale jakoś chyba można to zagłuszyć! Nie chce żeby mnie kontrolował kiedy mu się zachce!
-    Jak się uspokoisz to się wszystkiego nauczysz teraz idź pomóż Kasi sprzątać.
-    Marny z Ciebie nauczyciel!
Byłam strasznie wkurzona. Usiadłam na schody i zamknęłam oczy. Skupiłam się na Kasprze. Starałam sobie przypomnieć jego spojrzenie i zapach. Udało się poczułam to co on. Teraz razem z Danielem układali żelastwo. Starałam się przywołać uczucie wody. Udało mi aby i on to poczuł. Wypadło mu wszystko z rąk i poczułam jego strach, woda go zabijała. Ma za swoje. Teraz mogę pomóc Kasi w sprzątaniu. 
Kasia akurat zamykała okno.
-    Wypuściłam wszystkie muchy i pozbierałam pajęczyny.
-    To została tylko kurzawa. – W tym momencie zaczęłam się dusić do moich płuc dostał się czad.
Padłam na kolana i kaszlałam potrzebowałam tlenu.
-    Jezu! Blanka co Ci jest? Jesteś cała blada! 
Nie potrafiłam zobaczyć Kasi moje oczy były całe załzawione. Dopiero teraz doszło do mnie kto mi to robi. Coraz bardziej brakło mi tlenu. Zamknęłam oczy i starałam wywołać w sobie uczucie wody. Jednak przez strach i coraz większy brak sił nie potrafiłam tego zrobić. Nie potrafiłam dłużej trzymać się na rękach i padłam na twarz, słyszałam jeszcze tylko krzyki Kasi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz